Czy ASUS VivoBook S15 zasługuje na miano laptopa przyszłości? Co z tym Snaprdagonem w Windowsie? Sprawdziłem, jak pracuje się na tym komputerze i wiem już, że to bardzo dobry sprzęt: pełen wad, pełen zalet i daleki od bycia czymś rewolucyjnym.
Co potrafi ASUS VivoBook S15?
ASUS VivoBook S15 kosztuje jakieś 6000 zł i jego największą zaletą (podobno) ma być procesor Snapdragon X Elite, który ma zapoczątkować erę ARM na laptopach z systemem Windows. Nie kupuję tego, nie jestem tu harraoptymistą, bo pamiętam jakim niewypałem był Windows RT, ale nie skreślam tej idei z miejsca. Mało tego, może być przyszłość dla układów ARM na Windowsie, pytanie, czy ASUS VivoBook S15 to zwiastun tej przyszłości i wydajny laptop biurowy, biznesowy, czy tam nawet prawie-gamingowy?
Co znalazło się “na pokładzie” S15? Po pierwsze Snapdragon X Elite z 12 rdzeniami i 12 wątkami i taktowaniem 3.4 GHz. Po drugie grafika Qualcomm Adreno GPU i procesor neuronowy – Qualcomm Hexagon NPU 45TOPs. Po trzecie 32 GB pamięci RAM. Po czwarte 1 TB na dysku SSD. Nie jestem fanem suchej specyfikacji, więc takie informacje muszą wam wystarczyć.
W parze z “przełomowym” laptopem ze Snapdragonem idzie OLED-owy ekran, czyli cecha charakterystyczna ASUS-ów na bogato oraz zintegrowana sztuczna inteligencja w postaci windowsowego Copilot.
Specyfikacja produktu ASUS VivoBook S 15 S5507QA-MA049W
Co z tym ARM? Co potrafi Snapdragon X Elite?
Podobno rzekomo Snapdragon X Elite ma być bezsprzeczną zaletą VivoBooka S15 i czymś, co pchnie nas wszystkich w przyszłość. W piękną przyszłość zdominowaną przez AI. Jak ta przyszłość przedstawia się dziś? Cóż, parę razy wspomnę o specyfice układu ARM w systemie Windows, więc tu wrzucę tylko kilka słów o procesorze, którego nie postrzegam niestety jako nic przełomowego.
Pod względem wydajności o Snapdragonie X Elite nie powiem złego słowa. Komputer śmiga jak zły, wszystko, czego używałem działa płynnie i stabilnie i to jest jednoznacznie super. Stwierdziłem jednak, że to super nie jest niczym przełomowym i choć sam nie lubię benchmarków i numerów, to poszperałem tu i ówdzie, i nie byłem szczególnie zdziwiony, gdy dowiedziałem się, że Snapdragon X Elite to żadna rewolucja w zasadzie nie jest, bo ani to tańsze niż “nie-ARM-owa” konkurencja, ani lepsze w żadnym w zasadzie wymiarze. Ot, laptopy śmigające na takim Intel Core Ultra 7 potrafią pracować dłużej na jednym ładowaniu i są wydajniejsze. Laptopy z AMD Ryzen 7 PRO są wydajniejsze i laptopy z poczciwymi i7 są wydajniejsze. Niektóre z nich są też tańsze, a niektóre wyraźnie tańsze niż ASUS VivoBook S15.
Skąd więc ten zachwyt i czy kupowanie tego komputera ma jakiś nadrzędny sens? Cóż, kultura pracy Snapa jest bardzo dobra, podobnie jak i jego zapotrzebowanie na prąd, a jak dodamy do tego umiejętne radzenie sobie ze zintegrowaną AI, to dostaniemy komputer, którego zakup może mieć sens. Musi być to jednak zakup przemyślany. Zakup, za którym nie stoi idea: “kupię laptopa na ARM z AI, bo wszyscy mówią, że to przyszłość”. Cóż, jeśli chodzi o tę przyszłość, to ani ARM w Windowsie, ani AI w Windowsie na dziś nie przekonały mnie do tego, że faktycznie te technologie zaprowadzą ludzkość w dojrzały XXI wiek.
ASUS to umie w ekrany!
Jak przystało na ASUS-y z OLED-owymi panelami, matryca tego laptopa to klasa sama dla siebie i olbrzymia zaleta tego sprzętu! Tak, no ekran jest cudny. Odświeża się w 120 Hz, ma jasność na poziomie 610 nitów, pełne pokrycie przestrzeni DCI-P3 i nieskończony kontrast. Czernie są tak czarne, że nic nie jest tak czarne, no i… Zresztą, co wam będę rozpisywał? To genialny panel o przekątnej 15,6 cala, rozdzielczości 2880 na 1620 pikseli i świetnym odwzorowaniu kolorów, który zasadniczo pozbawiony jest wad.
No dobra, czy ten piękny ekran ma minusy? Ma dwa. Pierwszy to proporcje. No jak cię mogę, nie dzierżę proporcji 16:9 w laptopach i nikt mnie do nich nie przekona. Drugim minusem jest brak szklanej tafli na ekranie. Pomijam względy praktyczne, bo dbanie o estetykę ekranu pokrytego taflą szkła jest milion razy łatwiejsze niż czyszczenie ekranu, w którym mamy wystające nad panel ramki. Poza tym, no chyba nie muszę nikogo przekonywać, że ekran pokryty taflą szkła bardziej pasowałby to laptopa, który pozycjonuje się na coś więcej, niż tylko dobry sprzęt do pracy, co nie?
Jak z dźwiękiem?
Przy klawiaturze znajdziemy logo “Harman Kardon”, co świadczyć powinno o wysokiej jakości dźwięku w S15, ale czy na pewno świadczy? No, dźwiękowo jest nieźle. Niskie, średnie i wysokie tony są, ale klasycznie brakuje przestrzenności i dynamiki. Jak to w dobrych głośnikach laptopowych, jest nieźle, ale płasko.
Estetyka, jakość wykonania i porty
ASUS VivoBook S15 to ładny laptop. I to w zasadzie tyle, co można o estetyce tu napisać. Jest po ASUSowemu: minimalistycznie i korporacyjnie i mi osobiście się ten design naprawdę bardzo podoba. Ozdobników jest tu jak na lekarstwo, ot napis “ASUS VivoBook” na klapie, napisy pod klawiaturą etc. Szkoda tylko, że touchpad nie jest umiejscowiony symetrycznie, a jest wyraźnie wychylony w lewą stronę - lubię symetrię i w korpodesignie ta robiłaby świetną robotę… Szczęśliwie jest to duży touchpad, więc nie będę się przesadnie czepiał.
Jakość wykonania to mocne 4,5 na 5. Laptop jest zaskakująco sztywny, jak na swoją niewielką wagę - nawet panel klawiatury nie odgina się wyraźnie pod naciskiem. O pewnym “postaraniu” niech świadczy fakt, że pokrywę ekranu możemy podnieść jedną ręką, co pokazuje, że ogólne wyważenie, zastosowane zawiasy i dbałość o detale są tu na świetnym poziomie. Zresztą, sprzęt jest wykonany z aluminium i spełnia militarną normę MIL-STD-810H (co mnie zaskoczyło!), więc tu pod tym względem musi być dobrze!
Wrażenie jakości psuje jedynie uginająca się lekko między zawiasami pokrywa ekranu - jak za mocno oprzemy się na niej ręką, to podczas zamykania haczy ona o panel klawiatury, o obudowę znaczy się. Jak wspomniałem, to w istocie psuje całościowy obraz doskonale wykonanego laptopa, ale w ogólnej skali nie wpływa na komfort użytkowania, ani nawet na ogólną jakość tego urządzenia.
Skoro wrzuciłem minus, to wrzucę też plus - laptop możemy rozłożyć na płasko, czyli zawiasy pozwalają na rozwarcie rzędu 180 stopni. Takie coś przydaje się rzadko, ale każdą zaletę warto wymienić, prawda? Do plusów zaliczyć trzeba też wagę, 1,42 kg w laptopie z ekranem o przekątnej 15,6 cala zawsze robi wrażenie. Niczego nie urywa, nie zachwyca i nie zwala z nóg, ale wrażenie robi i czyni z S15 naprawdę lekkiego laptopa.
Co z portami? U góry, na bardzo cienkiej ramce okalającej ekran znajdziemy zasłanianą kamerę i niezbędne czujniki, zaś na obudowie, po lewej stronie mamy port HDMI, 2 x USB4 z szybkością przesyłu danych na poziomie 40 Gb/s, czytnik kart pamięci i wejście Combo Jack 3,5 mm, po prawej zaś 2 klasyczne porty USB, a dokładnie to USB 3.2 Gen 1 Type-A. Dobry zestaw, jak na dzisiejsze standardy.
Klawiatura i touchpad wypadają… Tak średnio był powiedział
Nie podeszła mi klawiatura w VivoBooku S15. Nie jest zła - ze wszech miar nie, ale nie jest to poziom, którego bym oczekiwał. Z plusów: klawiatura jest cicha i sprężysta, ma sekcję numeryczną, nowy przycisk Copilota i śliczne, jednolite podświetlenie. Co mi nie podeszło? Klawiatura jest płaska, klawisze mocno plastikowe i niewyprofilowane w żaden sposób, a ich skok dość długaśny, co przy nieszczególnie wyraźnej informacji zwrotnej sprawia wrażenie takiej “gumowatości” klawiatury. Pisze się na tym dobrze, ale panel nie ma startu to topowych laptopowych klawiatur z ThinkPadów czy MacBooków - dwie skrajności, ale co, kto tam lubi.
Co z touchpadem? Jest duży, precyzyjny i tylko poprawny. Cichy i plastikowy, i podobnie jak klawiatura, nie zachwyca informacją zwrotną. Dobrze radzi sobie z obsługą gestów i zasługuje na mocne 4 na 5, ale ja znowu oczekiwałbym czegoś więcej. Jakoś nie mogę wyjść z podziwu, że ogólnie laptopy z Windowsem wciąż nie mogą dogonić jakością touchpadów najprostszych MacBooków.
Tandem klawiatura i touchpad zasługują na ocenę 4/5 tak w ogólnym ujęciu. Są dobre, ze wszech miar poprawne, ale w laptopie, który ma wprowadzać nową filozofię do windowsowych notebooków, oczekiwałbym czegoś więcej. Zresztą, ten sprzęt kosztuje 6000 zł i w tej cenie też oczekiwałbym czegoś więcej.
Co z tym AI?
AI ma być przyszłością, a windowsowy Copilot ma być wizytówką tej przyszłości. Cóż, umiarkowanie w to wierzę, ale skoro już ASUS VivoBook S15 ma na klawiaturze przycisk wywołujący Copilota, to sprawdziłem, co tam możemy sobie z nim zrobić. I wiecie co? Noo, szału nie ma, bo albo coś nie działa, albo jest nieszczególnie pomocne.
Ot, choćby Cocreator, który pomaga w pracach graficznych. Fajna sprawa, bo dłubiemy sobie coś w tak prostym programie, jak Paint, a później tłumaczymy kreatorowi, co ma z tego szkicu zrobić. Jak to działa? Źle. No dobra, nie najlepiej. Ale ja nie jestem artystycznie uzdolniony, więc to pewnie moja wina, że moje szkice się z Cocreatorem średnio dogadywały.
Co jeszcze? Możemy sobie łatwo zdjęcia retuszować poprzez nakładanie filtrów, możemy wyświetlać napisy pokazujące, co dzieje się na ekranie, możemy wreszcie pogadać sobie z AI, jak z ChatemGPT. Funkcji jest sporo, a ich przydatność jest… Jakaś. I tak to zostawmy.
Doskonały sprzęt do pracy, ale nie każdej!
Mam uwagi i przemyślenia, zarzuty i momenty “ach, och” jeśli chodzi o VivoBooka S15, ale koniec końców muszę przyznać, że do pracy, którą wykonuję jest to doskonale skrojony sprzęt. Okej, wolałbym tu ekran w proporcjach 3:2 i gdybym mógł, to klawiaturę bym sobie wymienił, ale poza tym sprzęt jest iście cudowny! Do pracy z tekstem, pisania i dłubania w arkuszach kalkulacyjnych, przy otwartych kilku oknach i kilkunastu kartach przeglądarki - wszystko działa tu cudownie stabilnie, szybko i efektywnie? Chyba tak, chyba określenie “efektywnie” to określenie najszczęśliwsze dla kultury pracy S15 ze Snapdragonem.
Ogólny bilans między wydajnością i stabilnością w komputerze wykorzystywanym do dziennikarskiej roboty w przypadku ASUS VivoBook S15 broni się bez zadyszki. To świetny sprzęt, z pięknym ekranem, na który aż chce się patrzeć, z czasem pracy na jednym ładowaniu, którego literalnie nie da się zmierzyć (jeden dzień w pracy? Spokojnie! Dwa dni? Lekko!) i niemal bezgłośnością, która jest czymś niebywale przyjemnym. Niemal, bo nie jest to MacBook i czasem usłyszymy chłodzenie komputera, ale nawet w stresie, jest to dźwięk, który ginie w tle i nie przeszkadza podczas pracy.
Niestety jednak, VivoBook S15 nie do każdej pracy będzie dziś dobrym wyborem. Dlaczego? Oprogramowanie i ARM. Windows nie lubi się z układami ARM i jeśli ktoś powie, że jest inaczej, to albo zna się na tym mniej niż ja, albo kłamie i łże parszywie. Obstawiam to drugie. I teraz wiecie, to nie jest tak, że jest źle. Nic z tych rzeczy. Jest jednak tak, że aplikacji napisanych pod ARM nie ma wielu, a te, które pod ARM napisane nie są, są emulowane, co sprawia, że płynność działania może być momentami trudna do utrzymania.
Dla mnie Windows śmigający na układzie ARM nie był problemem, ale ja jestem gościem, który wiele od laptopa nie wymaga. Laptop ma być stabilny i wydajny w około-biurowych zastosowaniach, ma mieć możliwie najlepszy w swojej półce cenowej ekran i klawiaturę, w którą chce się klikać. No, fajny touchpad jeszcze przyjmę. I to tyle. Jeśli ktoś pracuje podobnie jak ja, to VivoBook S15 spokonie może wylądować u niego na biurku.
Jeśli jednak ktoś oczekuje sprzętu ze wszech miar uniwersalnego, na którym okresowo odpali jakąś prostszą gierkę lub specjalistyczną aplikację, bo ma wolny zawód, jest grafikiem, prompterem, montuje wideo, czy co tam tworzy - to na dziś ten komputer może być delikatnie problematyczny właśnie przez to, że śmiga na układzie Snapdragona, do którego system Windows i wszystko, co wokół nieco, nie dorósł.
Zakładam, że to złe dobrego początki i w niedalekiej przyszłości procesory ARM będą na Windowsie śmigały aż miło, bo niosą ze sobą wiele zalet, ale, no właśnie, w przyszłości. ASUS VivoBook S15 to laptop przyszłości, która jeszcze nie nadeszła. To sprzęt, który wspiera AI, dla którego ja wielu zastosowań dziś nie widzę, to urządzenie, które obiecuje zabrać nas w podróż do XXII wieku, kiedy my nawet jeszcze dobrze XXI wieku nie rozumiemy. Chwali się, że jest. Chwali się, że jest fajny. Szkoda tylko, że wydaje się nieco “przedwczesny”.
Niezależna opinia redakcji. Sprzęt na test został bezpłatnie wypożyczona od firmy ASUS.
Opinia o ASUS VivoBook S 15 S5507QA-MA049W
- piękny ekran OLED,
- absurdalnie długi czas pracy na baterii,
- bardzo dobra wydajność w codziennej pracy,
- cicha praca,
- smukłość i lekkość,
- dobra jakość wykonania,
- niezły dźwięk,
- zintegrowane AI,
- rozsądna liczba i różnorodność portów.
- klawiatura i touchpad to trochę nie ta liga,
- ekran nie jest pokryty szkłem,
- cena,
- wydajność i stabilność to nic spektakularnego,
- AI to nic spektakularnego.
Komentarze
2