Nie sądziłem, że The Last of Us Part 2 może być lepsze od “jedynki”. Ale jest. Oto nasza recenzja
Wciąż zastanawiacie się czy The Last of Us Part 2 pozamiata? No to powiemy krótko – ta gra Wami wstrząśnie, przestraszy, rozdrażni i wkurzy, wzbudzi nienawiść i poczucie winy, wzruszy i da do myślenia. The Last of Us Part 2 to huśtawka emocji obleczona w niby prostą historię.
- wyjątkowo mocna, grająca na emocjach fabuła z zaskakującymi twistami; - rewelacyjne, wielowymiarowe postacie; - świetne, podkręcające tempo akcje; - powalający klimat; - sceny niczym z hollywoodzkich filmów; - niezła sztuczna inteligencja przeciwników; - bardzo dobrze dobrane i znakomicie zagrane polskie "głosy" bohaterów; - mnóśtwo najróżniejszych detali, które czynią grę bardziej realistyczną; - świetna oprawa audiowizualna
Minusy- niektóre fragmenty mogą wydawać się niepotrzebnymi wypełniaczami, mocno obniżając impet rozgrywki; - drobne niedociągniecia w zarządzaniu ekwipunkiem; - konieczność dogłębnej ekploracji może z czasem nieco irytować
W The Last of Us Part 2 nic nie jest tak proste jak się wydaje
Niełatwo pisze się recenzję takiej gry jak The Last of Us Part 2. Dlaczego? Bo zdradzenie czegokolwiek z fabuły może totalnie zepsuć „niespodziankę” i całą misternie zaplanowaną dla graczy intrygę. Dlatego w naszej recenzji nie znajdziecie żadnych spojlerów, a jedynie ogólne wrażenia i całą gamę powodów, dla których po prostu trzeba zagrać w tę grę.
A musicie wiedzieć, że teraz fabuła jest dużo bardziej skomplikowana niż to co widzieliśmy w pierwszym The Last of Us. Tam mieliśmy grę drogi, u której końca czekało nas coś co potrafiło wryć się pamięć każdego, nawet najtwardszego gracza.
Czego nie znajdziesz w The Last of Us Part 2:
- stale pędzącej na złamanie karku akcji – jeśli na nią liczysz lepiej uderzaj pod inny adres np. serię Uncharted
- w pełni otwartego świata – większa swoboda eksploracji to tutaj tylko sprawnie zrealizowana ułuda
- prostej, niewymagającej mierzenia się z własnymi uczuciami fabuły – szykuj się na „jazdę bez trzymanki”
- szerokiego spektrum decyzji i wyborów moralnych – twórcy postawili raczej na jasny i wyraźny przekaz
- ugrzecznionej brutalności – przemoc, krew, łzy i błaganie o litość są tu na porządku dziennym
- gry, którą da się przejść w kilka godzin – by poznać wszystkie poukrywane tu historie potrzebujesz co najmniej 25h
W The Last of Us Part 2 zaskakujących momentów jest dużo, dużo więcej. Co ciekawe, mimo bardziej otwartych lokacji to wciąż liniowa opowieść, w której podążamy ściśle z punktu A do B. I choć nie mamy tu ani takiej swobody jak w Red Dead Redemption 2, ani misji pobocznych rodem z Wiedźmina 3, ani tym bardziej wielkich hord zarażonych jak w Days Gone, to na nudę nikt z pewnością narzekać nie będzie.
To co dzieje się w The Last of Us Part 2 zrobi na Was potężne wrażenie. I nie chodzi tu tylko o filmowe akcje i budowanie napięcia. Opowiadając nową historię Ellie i Joela jej twórcy poszli o krok dalej gmatwając pozornie banalną historyjkę błyskotliwymi twistami.
To co dzieje się w The Last of Us Part 2 zrobi na Was potężne wrażenie. I nie chodzi tu tylko o filmowe akcje i budowanie napięcia. Opowiadając nową historię Ellie i Joela jej twórcy poszli o krok dalej gmatwając pozornie banalną historyjkę błyskotliwymi twistami.
Naughty Dog, czyli mistrzowie suspensu
Twórców The Last of Us Part 2 chyba przedstawiać nie trzeba. Wszak to oni dali nam wcześniej niezapomnianą serię Uncharted. Już tam było widać, że studio to ma ogromne ambicje i godny pochwały zapał by zmienić oblicze gier czyniąc je bardziej filmowymi. Pamiętacie naszą recenzje Uncharted 4: Kres Złodzieja? Wspominaliśmy tam, że sam Hitchcock byłby dumny z tego jak Naughty Dog buduje w swoich grach napięcie.
The Last of Us Part 2 to bezapelacyjnie ukoronowanie całej zdobytej przez nich przez lata wiedzy. Jeśli myślicie, że pierwsze The Last of Us rozpoczynało się potężnym trzęsieniem ziemi to „dwójka” zaserwuje Wam najpierw całą serię wstrząsów, potem wybuch super wulkanu, by na końcu zafundować jeszcze totalny rollercoaster.
I pomyśleć, że całą lawinę wydarzeń zapoczątkowuje jedna, naprawdę brutalna scena. Wzbudziła ona we mnie takie emocje (idę o zakład, że Was też to czeka), że przez moment siedziałem na kanapie z otwartymi ustami nie wierząc w to co przed chwilą ujrzałem. Co więcej, po tych kilku minutach wręcz kipiałem złością, żalem, pogardą i chęcią szybkiej, krwawej zemsty. Bo to właśnie ta ostatnia jest głównym motorem opowiadanej przez The Last of Us Part 2 historii.
I dokonam na tobie srogiej pomsty w zapalczywym gniewie
Powiecie pewnie „a cóż w tej zemście takiego nadzwyczajnego? Przecież to motyw tak oklepany, że bez trudu każdy z nas wymieni pewnie z 10 bazujących na nim gier.” A jasne, tylko że w żadnej z nich nie ukazano jej w taki sposób, by ująć jednocześnie wynikające z niej konsekwencje i cały bagaż dodatkowy emocji. Zemsta w The Last of Us Part 2 z pewnością nie jest czarno-biała.
Celowo nie piszę nic o Ellie czy Joelu, bo temat ten jest znacznie szerszy. Co ważniejsze jednak, to w jaki sposób twórcy opowiadają historię zemsty zasługuje na szczególne uznanie. Dobitnie pokazuje bowiem do czego może doprowadzić obsesja - jak miesza w głowie, odczłowiecza, podsyca nienawiść i niszczy nas od środka. Potrafimy nawet uzasadnić przed samym sobą największą, najbardziej odrażającą zbrodnie.
Ale nawet jeśli, tak jak ja, początkowo dacie się porwać owej chęci zemsty, z czasem zaczną nachodzić Was wątpliwości. Szczególnie, że niektóre sceny naprawdę potrafią przytłoczyć. Niektóre zaś przejdą zapewne do historii elektronicznej rozrywki, bo nie wiem czy ktoś wcześniej odważył się pokazać tak sugestywne studium zemsty.
A najlepsze w tym wszystkim jest to, że gdy w końcu, po prawie 20 godzinach gry, zdaje się nam, że oto właśnie przed oczyma rozegra się scena finałowa, i cieszymy się już na myśl, że w końcu wywrzemy srogą zemstę na naszych wrogach poznając zwieńczenie tej niełatwej historii, nasza radość szybko pęka jak bańka mydlana. Nie, nie, taki finał byłyby za prosty. Za prosty dla ludzi z Naughty Dog.
Ze śmiercią im do twarzy
Ale The Last of Us Part 2 nie tylko fabularnymi twistami stoi. Snuta w grze opowieść nie byłaby tak sugestywna, gdyby nie postapokaliptyczny świat, w którym śmierć już mocno spowszechniała. Rząd upadł, wojska już nie ma, a pozostali przy życiu ludzie próbują odbudować społeczności na zgliszczach dawnej cywilizacji tworząc osady, a nawet niewielkie miasta.
Ellie i Joel trafili do jednego z nich i wiodą tam całkiem niezłe życie. Niestety, nie oznacza to, że nie ma już niebezpieczeństwa ze strony czy to zarażonych tajemniczym grzybem czy innych, ocalonych ludzi. Nic z tych rzeczy. W tym świecie wciąż wybuchają konflikty, wciąż przemieszczają się hordy (o czym co rusz słyszymy), a człowiek człowiekowi potrafi być wilkiem.
Dlatego by utrzymać jako taki porządek mieszkańcy osad patrolują okolice likwidując wszelkie zagrożenia. A jako że nasza bohaterka od kilku lat też bierze w tym udział znacznie lepiej radzi sobie w terenie. Pod względem rozgrywki to wciąż mieszanina skradania się, chowania, cichych eliminacji i bardziej bezpośrednich starć z wrogiem. Wszystko to jednak wydaje się lepiej zaprojektowane i dużo bardziej widowiskowe.
Przykład – przemykanie się obok patrolujących okolice przeciwników albo lepiej, podchodzenie ich w bardzo płytkiej wodzie, pośród traw. Gdy po takiej akcji uda nam się wykonać cichą eliminację satysfakcja jest tym większa. Oczywiście, ponownie pojawiają się brutalne wykończenia, które potrafią zmieniać się w zależności od naszego otoczenia – a to użyjemy blatu stołu by popchnąć na niego wroga i dobić go niesioną bronią białą, a to znowu rozbijemy mu głowę o ścianę.
Powracają też znany system tworzenia przedmiotów i podręczniki, które odblokowują kolejne drzewka umiejętności. Są też oczywiście dodatkowe rodzaje broni, koktajle mołotowa i bomby. By jednak z tego wszystkiego móc korzystać trzeba wcześniej znaleźć odpowiednie komponenty do stworzenia tego arsenału. Słowem – prawie wszystko po staremu.
Z duszą na ramieniu i... kleksem w gatkach
„Stary” (ale wciąż jary) jest też w The Last of Us Part 2 system skupienia i nadsłuchiwania. Podobnie jak w „jedynce” wystarczy nacisnąć przycisk, by w ten sposób namierzyć czy wręcz zobaczyć, gdzie aktualnie znajduje się przeciwnik. Mała, acz znacząca różnica – teraz nie zobaczymy stanu podekscytowania wroga, a im dalej od niego jesteśmy tym mniejszą widzimy poświatę.
Co najlepsze, system ten działa tylko na ruszających się przeciwników. Jeśli więc któryś z nich zamrze na dłuższą, a to domena szczególnie Czychaczy, to możemy się zdziwić, jak wejdziemy prosto zastawioną przez nich w pułapkę. The Last of Us Part 2 obficie raczy nas tego typu jumpscare’ami, szczególnie, że naszym bohaterom tym razem doszło nieco wrogów.
O większym, znacznie groźniejszym zarażonym atakującym żrącym gazem pewnie już słyszeliście. Wszak pokazano go nawet w zwiastunie. Są też i Blizny, które można byłoby potraktować jako odpowiednik Wieczystych z Days Gone, gdyby nie fakt, że są jeszcze bardziej nawiedzeni, a do tego diabelnie niebezpieczni.
Dość powiedzieć, że pierwsze spotkanie z tym kultem potrafi napędzić niemałego stracha. Gwizdy atakujących nas Blizn (w taki sposób, całkiem skutecznie porozumiewają się oni ze sobą) mieszają się wówczas ze świstem wystrzelonych przez nie strzał. A trzeba dodać, że ci popaprańcy rzadko pudłują.
O ile jednak tam był jedynie stres, o tyle przy kolejnych spotkaniach jest już dużo mroczniej i bardziej złowieszczo. Blizny nie wahają się bowiem, by „uwalniać” swoich wrogów otwierając ich niczym Hannibal Lecter. Tak, na takie sceny też radziłbym Wam się przygotować. Dlaczego to robią? Tego dowiecie się już z gry.
Doskonałość? No prawie
The Last of Us Part 2 to jedna z najlepszych gier tej generacji, bez dwóch zdań. Poza fenomenalnie opowiadaną, niebanalną historią, niesamowicie wykreowanym światem i rewelacyjnymi postaciami mamy tu też świetną oprawę audiowizualną i całą masę najróżniejszych detali. I to właśnie te ostatnie dosłownie mnie oczarowały. Pierwszy z brzegu przykład – celny pocisk ma potężną siłę obalającą przez co trafiony nie raz wylądujesz na ziemi, z której albo trzeba będzie szybko się pozbierać albo próbować strzelać z takiej właśnie, niekoniecznie wygodnej pozycji.
Nie mniej sprawnie twórcy poradzili sobie z reakcją na trafienie strzałą – by nie tracić zdrowia trzeba niezwłocznie ją wyciągnąć, a to oznacza konieczność chwilowego się nią siłowania, i to nierzadko pod ogniem nieprzyjaciela.
Tymi urzekającymi szczególikami są też wszelkiej maści znajdźki, szczególnie te związane z jakimiś ludzkimi dramatami – a to znaleziony przy zwłokach kapitana statku wycieczkowego dziennik pokładowy opowiada nam historię pewnego feralnego rejsu, a to znowu list wyciągnięty z rąk siedzącego w fotelu trupa ukazuje tragedię ojca, którego dzieci uciekły zwabione obietnicami Blizn. Te wszystkie historie niesamowicie pokręcają klimat.
Niestety, wiąże się też z nimi pierwsza, lekka niedoskonałość. By wszystkie z nich odkryć tak naprawdę trzeba wręcz „lizać ściany”. Bez tego możemy stracić sporo wątków pobocznych, które prowadzą do poukrywanych przedmiotów czy też innych, ciekawych sekretów. Jeśli dorzucimy do tego półotwarty świat, nierzadko z kilkoma wielopoziomowymi miejscówkami czasami robi się zwyczajnie nudnawo, szczególnie gdy wokoło nie ma już wrogów.
Ta nadmierna eksploracja potrafi też niekorzystanie odbić się na przeskokach fabularnych i retrospekcjach. Niby mają one na celu zbudowanie lepszej więzi z bohaterami i wyjaśnienie pewnych kwestii, ale przez usilne zbieractwo (a wierzcie mi – trzeba to robić, bo inaczej w najgorszym momencie zabraknie Wam albo amunicji, albo apteczek), gra potrafi mocno wytracić impet. Co gorsze, podobnie działają przedłużające się starcia z przeciwnikiem, który teraz sprowokowany może wezwać posiłki, i to wcale nie małe. Dobrze chociaż, że im dalej w opowieści jesteśmy tym rozgrywka The Last of Us Part 2 bardziej nabiera rumieńców.
The Last of Us Part 2 to nie tylko fenomenalna kontynuacja znakomitej gry czy jedyne w swoim rodzaju filmowe doznanie, ale też absolutnie unikalne doświadczenie, którego po prostu nie możesz przegapić.
The Last of Us Part 2 – czy warto kupić?
No, ba! Też pytanie - jasne, że warto. Nawet nie tyle warto co koniecznie trzeba. Jeśli więc jesteś posiadaczem PlayStation 4 i ukończyłeś pierwsze The Last of Us to nie ma bata – musisz zagrać w „dwójkę”. Jeśli zaś nie grałeś w tamten tytuł, to teraz masz kolejny powód by nadrobić zaległości.
The Last of Us Part 2 to nie tylko fenomenalna kontynuacja znakomitej gry czy jedyne w swoim rodzaju filmowe doznanie, ale też absolutnie unikalne doświadczenie, którego po prostu nie możesz przegapić. Nie spodziewasz się nawet ile emocji ta gra w Tobie obudzi, i jak może zmienić postrzeganie niektórych rzeczy. Może czasami, zamiast iść w zaparte warto odpuścić? Zemsta to droga do zatracenia, bez powrotu i nadziei na odkupienie.
Ocena końcowa The Last of Us Part 2
- wyjątkowo mocna, grająca na emocjach fabuła z zaskakującymi twistami
- rewelacyjne, wielowymiarowe postacie
- świetne, podkręcające tempo akcje
- powalający klimat
- sceny niczym z hollywoodzkich filmów
- niezła sztuczna inteligencja przeciwników
- bardzo dobrze dobrane i znakomicie zagrane polskie "głosy" bohaterów
- mnóśtwo najróżniejszych detali, które czynią grę bardziej realistyczną
- świetna oprawa audiowizualna
- niektóre fragmenty mogą wydawać się niepotrzebnymi wypełniaczami, mocno obniżając impet rozgrywki
- drobne niedociągniecia w zarządzaniu ekwipunkiem
- konieczność dogłębnej ekploracji może z czasem nieco irytować
- Grafika:
bardzo dobry - Dźwięk:
bardzo dobry - Grywalność:
bardzo dobry
Ocena ogólna:
Grę The Last of Us Part 2 na potrzeby niniejszej recenzji otrzymaliśmy bezpłatnie od firmy Sony Interactive Entertainment Polska
Oto co jeszcze może Cię zainteresować:
- The Last of Us Part 2 wyciśnie Twoje PlayStation 4 jak cytrynę
- The Last of Us - pewny pretendent do gry roku
- Uncharted 4: Kres Złodzieja - król może być tylko jeden
- Najlepsze gry na PlayStation 4
Komentarze
67Co zrobią na PS5 bez komenatrza.......