
Już tylko godziny dzielą nas od premiery iPhone’a 17. Liczę na to, że Apple nie zaserwuje nam powtórki z czerwcowego WWDC.
W czerwcu światło dzienne ujrzał system iOS 26, a wraz z nim zupełnie nowy interfejs o nazwie Liquid Glass. Zdania na jego temat są mocno podzielone, ale ciężko oprzeć mi się wrażeniu, że ta polaryzacja społeczności była właśnie głównym celem Tima Cooka.
Bo widzicie, Apple boryka się aktualnie ze sporymi problemami związanymi ze sztuczną inteligencją, z których - jako spółka akcyjna - musi się spowiadać przed inwestorami. A jest z czego, bo Apple Intelligence zawiodło oczekiwania użytkowników, hucznie zapowiadana nowa wersja Siri została opóźniona, kilku kluczowych pracowników przeszło do Mety, a zakulisowo mówi się nawet o problemach z zakupem czipów do trenowania modeli AI.
W świetle tego wszystkiego ciężko mi patrzeć na Liquid Glass inaczej niż na zasłonę dymną. Apple’owi jest bowiem na rękę, by ludzie kłócili się o wygląd ikonek zamiast mówić głośno o poważnych technologicznych zaległościach.
Czy iPhone 17 Air i iPhone 17 Pro to kolejne zasłony dymne?
Sztuczna inteligencja nie jest jedynym obszarem, w którym Apple ma zaległości, bo w świecie Androida dużo się ostatnio dzieje. Dość wspomnieć o:
- udoskonalonych konstrukcjach składanych smartfonów;
- ulepszeniach aparatów, takich jak lepszy zoom, nowe algorytmy trybu portretowego czy pomysłowe akcesoria fotograficzne;
- bateriach krzemowo-węglowych, które pozwalają znacznie wydłużyć czas pracy bez negatywnego wpływu na grubość i wagę.
Jeśli na to wszystko Tim Cook wyjdzie na scenę i oznajmi "odchudziliśmy iPhone’a 17 Air i zmieniliśmy wygląd iPhone’a 17 Pro, pora na CS-a", to będę zawiedziony.
A Nowe iPhone’y wyglądają mi póki co na celowo polaryzujące. Nie trzeba być przecież wróżbitą, by przewidzieć, że po premierze zacznie się dyskusja o tym, że iPhone 17 Air ma kiepską baterię i tylko jeden aparat, a iPhone 17 Pro wyspę aparatów widoczną gołym okiem z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Boję się, że nowe obudowy to tylko kolejna zasłona dymna, mająca przykryć to, że pod nimi nie kryje się nic ciekawego. Chciałbym się jednak mylić i po cichu liczę na to, że Apple ma w rękawie jeszcze jakieś asy pokroju przełomowych ulepszeń aparatu czy nowych funkcji, które dotychczas nie wyciekły. Przekonamy się już 9 września.
Komentarze
1