
Jeszcze cztery lata temu Laos kusił kopaczy kryptowalut tanią energią. Teraz odcina im prąd, kierując go do branż takich jak hutnictwo, produkcja aut elektrycznych czy centra danych AI – bo tania energia to nie wszystko, gdy liczy się realna wartość gospodarki.
Jeszcze cztery lata temu Laos otwierał ramiona dla operatorów kryptowalut, kusząc ich tanią, odnawialną energią z licznych elektrowni wodnych. W 2021 i 2022 r. kraj stał się prawdziwym rajem dla kopaczy kryptowalut – ich maszyny zużywały aż 500 megawatów energii elektrycznej. Dziś ten obraz radykalnie się zmienia.
Wiceminister energii Chanthaboun Soukaloun ujawnił, że do początku 2026 r. Laos planuje całkowicie odciąć dostawy prądu dla branży kryptowalutowej. Zamiast tego energia zostanie przekierowana do bardziej strategicznych sektorów: centrów danych dla sztucznej inteligencji, hutnictwa metali i produkcji pojazdów elektrycznych.
Dlaczego Laos zmienił zdanie?
Odpowiedź jest zaskakująco prosta, choć brutalna w konsekwencjach dla branży: kryptowaluty nie generują wystarczającej wartości ekonomicznej. „Kryptowaluty nie tworzą wartości w porównaniu z zasilaniem przemysłu czy sektora komercyjnego” – mówi Soukaloun. Choć wydobycie wymaga ogromnych ilości energii, liczba tworzonych miejsc pracy jest minimalna, a korzyści dla lokalnego łańcucha dostaw niemal niezauważalne.
Dla Laosu, często nazywanego „baterią Azji Południowo-Wschodniej”, kalkulacja jest pragmatyczna. Kraj odgrywa kluczową rolę w transformacji energetycznej regionu – jego elektrownie wodne pomagają sąsiedniej Tajlandii i Wietnamowi uniezależnić energetykę od węgla. Utrzymanie tych strategicznych relacji jest znacznie cenniejsze niż przychody z farm kryptowalutowych.
Początkowo rząd planował odcięcie kopaczy już w tym roku, ale obfite opady zwiększyły produkcję energii i pozwoliły na większe eksporty – dając branży chwilową „przerwę”. Teraz jednak okres łaski dobiega końca.
Co to oznacza dla świata kryptowalut?
Jak zauważa serwis Yahoo Finance, decyzja Laosu jest ostrzeżeniem dla całego przemysłu wydobycia kryptowalut: tania energia nie wystarczy, jeśli państwa zaczynają analizować realną wartość ekonomiczną tych operacji. Kraje, które kiedyś kusiły kopaczy dobrymi cenami energii, coraz częściej stawiają na sektory przynoszące szersze korzyści społeczne i gospodarcze.
Laos pokazuje, że w globalnej grze o energię i transformację ekologiczną wygrywa nie ilość zużytej energii, lecz jej strategiczne wykorzystanie. Dla kopaczy oznacza to jedno: nawet rajski prąd może nagle się skończyć.
foto: Adobe Stock






Komentarze
1ale to całe kopanie krypto. tu nie chodzi o to że coś jest kopane. to nie jest kopalnia złota ani nic takiego, gdzie z bezużytecznej egzystencji złota wewnątrz skały, przy pewnym nakładzie powstaje wartość.
kopanie to tak naprawdę podpisywanie i zatwierdzanie transakcji. bez kopania, nie dałoby się handlować walutą, bo nikt nie mógł by jej ani kupić, ani sprzedać. reguły zrobione są tak, że jak ktoś znajdzie właściwą podpisującą kombinację, dostaje za to nagrodę w formie tej właśnie waluty. I to wszystko :)
jednak dziwię się, że nadal sporo krypto bazuje na technice PoW. Wiele walut przeszło na technikę PoS , ten sam skrót pod którym się kryją dwie kompletnie różne definicje. np. Etherium, w przeszłości główny biorca konsumenckich GPU, przeszło z PoW na PoS i już nie zużywa tak ogromnych ilości energii. co prawda Etherium zrobiło swoją tradycyjną gałązkę PoW i się nazwali Etherium Classic, ale nie jest to już tak opłacalne jak kiedyś, a właściwie bez dostępu do taniego prądu, w ogóle się to nie kalkuluje. no chyba że koparka ogrzewa dom, który i tak byłby ogrzany elektrycznie :)