
Valve obiecuje, że SteamOS na urządzeniach przenośnych zapewnia "wrażenie korzystania z konsoli". W mojej ocenie jest to stwierdzenie przesadzone, choć platforma daje się lubić.
Jestem graczem od jakichś 30 lat i odkąd pamiętam, preferowałem granie na konsoli. Przeszedłem m.in. przez wszystkie generacje PlayStation, a w ostatnich latach doszedł do tego Nintendo Switch (od którego się odbiłem) i Xbox Series X, który skusił mnie Game Passem.
Z pecetem miałem tylko krótki epizod, bo na dłuższą metę męczyło mnie analizowanie wymagań sprzętowych, żonglowanie launcherami czy walka z Windowsem i sterownikami. Jestem prostym chłopem - lubię wyjąć konsolę z pudełka, podłączyć ją do zasilania i mieć spokój przez 5 lat.
Ostatnio zachciało mi się jednak czegoś przenośnego. Sony i Microsoft mają póki co do zaoferowania tylko chmurę, a od Nintendo Switcha zniechęcają mnie m.in. astronomiczne ceny gier i bardzo wybiórcza biblioteka. Duzi wydawcy z reguły wypuszczają na PlayStation i Xboksa wszystko, a na Switcha tylko pojedyncze tytuły, często kilkulatnie. Musiałem więc poszukać alternatyw.
Dlaczego Lenovo Legion Go S ze SteamOS?
Pełny Windows 11 w mojej ocenie nie sprawdza się na przenośnym sprzęcie do grania, a na Xbox ROG Ally i interfejs Xbox Full Screen Experience trzeba jeszcze poczekać.
Steam Deck chodził za mną od dawna, bo i sam producent otwarcie deklaruje "wrażenie korzystania z konsoli" na samym szczycie witryny promocyjnej. Jego komponenty zdążyły się już jednak zestarzeć, a drugiej generacji na horyzoncie nie widać.
Na szczęście Lenovo wypuściło ostatnio Legiona Go S w wersji SteamOS. Ma on to samo oprogramowanie, co Steam Deck, ale nowsze komponenty, więc gry działają na nim lepiej. Wybór był więc dla mnie oczywisty.
SteamOS i "wrażenie korzystania z konsoli"? To iluzja
Interfejs Legiona Go S faktycznie jest wyraźnie wzorowany na oprogramowaniu konsol. Standardowy pulpit Linuksa został schowany przed użytkownikiem, a na pierwszy plan wysunięto bibliotekę gier, sklep i ustawienia. To mi się podoba.
Niestety w moim przypadku wystarczyło kilkanaście minut, by ten konsolowy czar prysł. W pierwszej kolejności pobrałem darmowego "Counter-Strike’a 2", bo naiwnie uznałem, że gra Valve będzie dobrze działać na sprzęcie certyfikowanym przez Valve. Po instalacji okazało się jednak, że tytuł nie został zoptymalizowany pod wbudowany kontroler; twórcy rekomendują podłączenie myszy i klawiatury.
Wtedy zrozumiałem, że nie uniknę każdorazowego upewniania się, czy dana gra jest z Legionem Go S w pełni kompatybilna. Valve to ułatwia, bo Steam przy wielu tytułach wyświetla deklarację kompatybilności i listę ewentualnych problemów, ale moim zdaniem to doświadczenie odbiega od konsolowego. Nie jest przecież tak, że pobierając z PS Store’a grę na PS5, muszę się upewniać, czy działa ona dobrze na PS5.
Proces konfigurowania gier także odbiega od tego, co znam z konsol. PS5 z reguły daje do wyboru dwa tryby graficzne: 30 kl./s z ray tracingiem lub 60 kl./s bez ray tracingu. Jako że gry pecetowe tworzone są z myślą o setkach konfiguracji sprzętowych, ustawienia graficzne bywają znacznie bardziej rozbudowane. Póki co przed odpaleniem każdego tytułu musiałem poświęcić na konfigurację kilkanaście minut, by znaleźć satysfakcjonujący balans między płynnością i jakością obrazu.
Legion Go S daje możliwość pobierania gier spoza Steama, ale tu robi się jeszcze bardziej problematycznie. Nvidia wypuściła ostatnio oficjalną apkę GeForce Now na SteamOS, ale plik instalacyjny trzeba pobrać ręcznie w trybie pulpitu. Urządzenie nie ma wbudowanej przeglądarki, a pobranie jakiejkolwiek było u mnie niemożliwe. Z wątku na reddicie dowiedziałem się, że to powszechny problem, a jego usunięcie wymaga wyczyszczenia danych sklepu z poziomu linuksowego terminala. Nie było to bardzo skomplikowane, ale konsolowe też nie.
Mimo wszystko z Legionem Go S polubiłem się nawet będąc zwolennikiem konsol
Aktualnie jestem na etapie nadrabiania starszych "Assassin’s Creedów". Niedawno skończyłem ogrywać "Origins" na PS5, ale "Odyssey" postanowiłem kupić na Legiona Go S, mimo że byłem już świadomy czekających na mnie niedogodności.
I - zgodnie z oczekiwaniami - musiałem najpierw sprawdzić wymagania sprzętowe i stopień kompatybilności, pobrać grę, a po uruchomieniu zalogować się do Ubisoft Connect i spędzić kilkanaście minut na grzebanie w ustawieniach graficznych. Ale to proces jednorazowy, a wiem, że akurat z tą konkretną grą spędzę pewnie ze 100 godzin.
Jak już się przez to wszystko przejdzie, to Legion Go S oddaje. Wbudowany kontroler z analogami z efektem Halla jest świetnej jakości, a urządzenie - mimo sporej wagi - dobrze leży w dłoniach dzięki przemyślanemu wyprofilowaniu. Szkoda, że zabrakło OLED-a, ale 8-calowy IPS ze 120 Hz i VRR daje radę.
Wydajność póki co jest dla mnie wystarczająca. Bateria na ok. 2 godziny na papierze nie zachwyca, ale w praktyce rzadko pozwalam sobie na dłuższe sesje, a jeśli tak, to granie pod kablem lub powerbankiem nie jest jakimś wielkim problemem. A możliwość wygodnego grania w "Assassin’s Creed: Odyssey" w łóżku, na tarasie czy w pociągu jest nie do przecenienia.
Legion Go S ze SteamOS ma też fantastyczny i wyjątkowo energooszczędny tryb uśpienia. Gram, wciskam przycisk, odkładam konsolę, po trzech dniach znów wciskam przycisk i chwilę później kontynuuję rozgrywkę dokładnie w momencie, w którym ją przerwałem. Lubię, gdy sprzęt pozwala grać z doskoku w każdej wolnej chwili, bez konieczności każdorazowego odprawiania całego rytuału.
Legiona Go S da się łatwo przerobić na konsolę hybrydową
Gdy miałem mobilnego Nintendo Switcha, 95 proc. czasu i tak grałem w domu. Z czasem zaczęło mnie męczyć to, że przez 100 proc. czasu jestem skazany na mocno okrojoną grafikę, by przez 5 proc. czasu docenić mobilność.
Tutaj SteamOS wygrywa dzięki obsłudze chmury GeForce NOW. W przypadku niektórych gier robię tak, że w domu streamuję je z chmury w najwyższych ustawieniach graficznych, a poza domem odpalam je lokalnie w ustawieniach niższych. Jeśli gra obsługuje Steam Cloud, to postępy są automatycznie synchronizowane.
Legiona Go S da się ponadto łatwo podłączyć do zewnętrznego wyświetlacza. Wystarczy więc odrobina wysiłku, by uczynić z niego ostateczną, elastyczną i wszechstronną maszynę do grania.
Legion Go S ze SteamOS ma kilka istotnych przewag nad konsolami
Jakiś czas temu nabrałem ochoty na ponowne ogranie "Maksa Payne’a 3", ale z moimi urządzeniami nie było to takie proste.
Na PS5 tytuł ten nie jest dostępny w ogóle, bo pierwotnie wyszedł na PS3, a kompatybilność wsteczna w przypadku Sony nie sięga dwóch konsol wstecz.
Xbox Series S pozwala gry z Xboksa 360 uruchomić, ale od dnia wydania "Max Payne 3" nie otrzymał żadnej łatki graficznej, więc wciąż ma do zaoferowania jedynie 720p, 30 kl./s i tekstury stworzone z myślą o 20-letnich komponentach.
Legion Go S odpala natomiast "Maksa" w wersji pecetowej, która w najwyższych ustawieniach graficznych potrafiła rozłożyć wiele blaszaków na kolana. Grzebiąc w ustawieniach, byłem w stanie wykręcić obraz ostry jak żyleta i płynność, której żadna stacjonarna konsola w przypadku tego tytułu mi nie da.
Jako sprzęt do ogrywania starszych, ale wciąż bardzo dobrych gier, Legion Go S sprawdza się u mnie wzorowo. Zwłaszcza że takie produkcje potrafią być dziś śmiesznie tanie. Za wspomnianego "Maksa Payne’a 3" dałem na Steamie 23,70 zł, podczas gdy sklep Xboksa wołał 79 zł.
Podsumowując - Legion Go S z SteamOS nie daje mi "wrażenia korzystania z konsoli", ale jako konsolowiec i tak go lubię.
Komentarze
0Nie dodano jeszcze komentarzy. Bądź pierwszy!