Nawet jeśli nie pracujemy poza godzinami pracy, ale mamy świadomość, że może pojawić się taka konieczność, nasze samopoczucie może nie być najlepsze. Dlatego tak ważne jest prawo do bycia „offline”.
Praca, a po pracy… nadal praca? Niestety w erze smartfonów i szybkiego Internetu tak wygląda życie wielu osób. Jeżeli to ich wybór – w porządku, ale zdarza się, że wynika to z nieprawidłowego podejścia szefa do pracowników lub pracownika do zakresu swoich obowiązków. A czasem jeszcze jest to suma wielu czynników.
Uzależnieni i zalęknieni
Prawie każdy z nas korzysta już z komórki, a dzięki prężnie (mimo wszystko) rozwijającej się infrastrukturze, dostęp do sieci komórkowej, jak i Internetu jest praktycznie nieograniczony.
W ostatnim czasie głośno zrobiło się o dwóch niepokojących zjawiskach, które są z tym związane: to fonoholizm (czyli uzależnienie od telefonu) oraz nomofobia (a więc lęk przed brakiem tego urządzenia w pobliżu). Do tego dochodzi jeszcze znane od dłuższego czasu, a nasilające się w wyniku szerzącej się cyfryzacji, FOMO (wzięte od stwierdzenia „fear of missing out”, oznaczającego lęk przed tym, że coś istotnego może nas ominąć).
Jedni mogą powiedzieć, że to tylko wymysły psychologów, a to, że smartfony mamy zawsze przy sobie, to tylko korzystanie z owoców rozwoju technologicznego. Być może jest w tym nawet trochę racji, ale problemy zaczynają się wtedy, gdy człowiek nie jest już w stanie odłożyć smartfona, by się zrelaksować – na przykład po pracy. Odłożyć go i być choć przez chwilę nieosiągalnym.
Prawo do bycia „offline”
Kiedyś było prościej – szło się na kilka czy kilkanaście godzin do pracy, a po niej można było oddać się przyjemnościom lub nawet innym obowiązkom, ale etap pod tytułem robota był na dany dzień zamknięty.
Dzisiaj jednak po pracy wciąż mamy przy sobie smartfona, na który w każdej chwili może zadzwonić szef. Możemy też dostać e-maila związanego z pracą, który – przy braku mocniejszej silnej woli – od razu przeczytamy, w pewnym sensie znów wracających do zawodowych obowiązków.
Są szefowie, którzy respektują czas wolny pracownika, ale niestety nie wszyscy tacy są. Dlatego coraz głośniej mówi się o wprowadzaniu „prawa do bycia offline” na poziomie krajowym. Za przykład może posłużyć Francja, której władze już w 2004 roku jasno wskazały, że pracownicy nie mogą być zobowiązani do odbierania telefonów poza godzinami pracy, a później wprowadziły prawo wymuszające na pracodawcy podania konkretnych wymagań dotyczących dostępności pracownika w jego czasie wolnym.
O wprowadzeniu przepisów zakazujących zobowiązywania pracowników do pozostawania „online” dyskutuje się też w Niemczech. Tymczasem niektóre firmy działające w tym kraju, na czele z Volkswagenem, wdrożyły odpowiednie rozwiązania na własną rękę. Na skrzynki pracowników tego motoryzacyjnego giganta nie przychodzą wiadomości służbowe między 18.15 a 7.00.
Czy to rzeczywiście taki problem?
Być może zastanawiacie się jednak, czy to pozostawanie „online” rzeczywiście jest aż tak dużym problemem. Są badania, które pokazują, że zdecydowanie tak. Najnowsze z nich zostało przeprowadzone przez Virginia Tech i wniosek jest taki, że odczuwanie potrzeby pozostawania w stałym kontakcie prowadzi do nadmiernego stresu i niepokoju, a przez to uniemożliwia wejście w stan relaksu.
Pracownik niezrelaksowany jest natomiast pracownikiem nieproduktywnym. Ma mniej energii i mniej pozytywne podejście do życia.
William Becker z Virginia Tech zwraca uwagę na to, że nie trzeba nawet czytać tych wiadomości, które przychodzą na skrzynkę, by odczuwać negatywne skutki pozostawania „online”. Problemem jest bowiem już samo to, że pracownik musi (lub wydaje mu się, że musi) być dostępny o każdej porze dnia. – „Praca bez granic zagraża zdrowiu i samopoczuciu pracownika oraz jego rodziny”, podsumowuje naukowiec.
Prawa i obowiązki
Ten sam William Becker najpewniej słusznie zauważa jednak, że proste wprowadzenie zakazu wysyłania e-maili do wszystkich pracowników poza ustalonymi godzinami pracy nie jest praktycznym rozwiązaniem.
„Jeśli charakter pracy wymaga dostępności, to należy takie oczekiwania formalnie określić jako część obowiązków”, mówi. Jak dodaje, ważne, by pracownik wiedział, czego się od niego wymaga. Jeśli bowiem szef będzie do niego dzwonił średnio raz w miesiącu, choć teoretycznie nie powinien, przez cały miesiąc będzie on odczuwał stres, że może to być właśnie ten dzień.
Jest również inna kwestia. Mianowicie pracownik może po prostu chcieć pracować więcej w danym okresie swojego życia. Prawny zakaz wydaje się w takiej sytuacji pozbawiony sensu. A jakie jest wasze zdanie na ten temat? I czy wy też (czujecie, że) musicie być cały czas „online”?
Źródło: New Atlas, Virginia Tech, Economist, inf. własna. Foto: Free-Photos/Pixabay (CC0)
Komentarze
17Każdy taki zapis jest jak najbardziej na plus.