"Joker 2" zepsuł wszystko, co było do zepsucia. Co tu się stało? [OPINIA]
"Joker: Folie à deux" pod niemal każdym względem stanowi absolutne przeciwieństwo części pierwszej. I - co po weekendowych pokazach można napisać już oficjalnie - jest dla studia Warner Bros. absolutną porażką.
Pierwszy "Joker" rozbił bank zarówno w ujęciu biznesowym, jak i artystycznym. Kosztował niewiele, zarobił wszystkie pieniądze świata, zebrał bardzo dobre opinie wśród widzów i recenzentów oraz zgarnął 28 prestiżowych nagród, w tym dwa Oscary.
Tymczasem "Joker 2":
- kosztował 200 mln dol., czyli prawie czterokrotnie więcej niż część pierwsza (55 mln.);
- zarobił w weekend otwarcia 114 mln dol., czyli ponad dwukrotnie mniej niż część pierwsza (234 mln dol.);
- został zmiażdżony przez krytyków - na RottenTomatoes jedynie 33 proc. z 290 recenzji stanowią opinie pozytywne;
- nie jest lubiany przez widzów - w rankingu CinemaScore zgarnął najniższą ocenę ze wszystkich filmów komiksowych w historii, a średnia ocen na IMDb to raptem 5,3/10.
Szacuje się, że - uwzględniając prowizje kin i promocję - "Joker: Folie à deux" musiałby zarobić ok. 600 mln dol., by w ogóle zwrócić koszty produkcji i kampanii marketingowej. Przy takim otwarciu szanse na to topnieją, bo z uwagi na fatalne opinie prawdopodobnie każdy kolejny weekend będzie znacznie gorszy.
"Joker 2" - raczej nie przypisywałbym porażki filmu temu, że to musical
Studia filmowe nie lubią musicali, bo - choć oczywiście zdarzają się wyjątki - są niespecjalnie lubiane przez szeroką publikę, a przez to nie są wdzięczne marketingowo.
Jeśli na bieżąco śledziliście doniesienia o "Jokerze 2", z pewnością zauważyliście, że twórcy pierwotnie otwarcie zapowiadali film jako musical, ale z czasem zaczęli wycofywać się z tej komunikacji rakiem. Bliżej premiery w wywiadach przewijała się raczej narracja o dramacie z elementami musicalu, a i w samych zwiastunach elementy muzyczne nie były przesadnie eksponowane. Ba - po obejrzeniu filmu rzekłbym, że były ukrywane, bo było ich znacznie więcej niż oczekiwałem po kampanii promocyjnej.
Osobiście boję się, że porażka "Jokera 2" zostanie sprowadzona przez producentów do "bo musical". W mojej ocenie byłoby to jednak spłycenie problemu, co potencjalnie może jeszcze bardziej zniechęcić studia do eksperymentowania ze znanymi markami i utwierdzić je w przekonaniu, że - wzorem MCU - lepiej jest wypuścić do kin 30 razy ten sam film w innych przebraniach.
"Joker: Folie à deux" jest przeciwieństwem pierwszej części również w ujęciu artystycznym. Uwaga, małe spoilery
Osobiście lubię pierwszego "Jokera" za formę, ale niekoniecznie za treść. W mojej ocenie był to film zrodzony z przekonania, że stwierdzenie "trawa jest zielona" nabiera głębi, gdy wypowiada je smutny klaun. Todd Phillips swoje niezbyt odkrywcze spostrzeżenia o społeczeństwie był jednak w stanie ubrać w zgrabnie napisaną i wyreżyserowaną historię.
Tymczasem "Joker 2" ma do powiedzenia ciekawsze rzeczy, ale moim zdaniem nie broni się jako film. Tu raz jeszcze ostrzegam przed małymi spoilerami.
"Joker: Folie à deux" próbuje stanowić wiwisekcję fenomenu pierwszej części. Wielu widzów zdaje się z Arthurem Fleckiem utożsamiać, co - mam wrażenie - było nie do końca efektem zamierzonym. W przeciwieństwie do kultowego komiksu "Zabójczy żart" Alana Moore’a, Joker nie został przedstawiony w filmie jako zwykły facet, któremu przydarzył się jeden zły dzień. Dystans między Arthurem Fleckiem potęgowany jest przecież przez jego niekontrolowane napady śmiechu i to ta fikcyjna przypadłość napędza kluczowe wydarzenia. W efekcie czego "Joker" nie jest historią z kategorii “to mogło przydarzyć się każdemu”.
A jednak w 2019 roku "Joker" zapoczątkował modę na publikowanie smutnych cytatów z filmu często przez osoby, które nie mają realnych powodów, by się z głównym bohaterem utożsamiać. "Joker 2" próbuje ten fenomen punktować, ale robi to niezdarnie i łopatologicznie.
Postać odgrywana przez Lady Gagę już na poziomie fabularnym została mało subtelnie przedstawiona jako fanka "filmu o Jokerze". Mówi głównemu bohaterowi, że jest taka jak ona, że dzięki niemu przestała czuć się samotnie, a wspomniany film oglądała 20 razy. Pod koniec okazuje się jednak, że Harley Quinn nie ma powodów się z Jokerem utożsamiać, bo do szpitala psychiatrycznego zapisała się sama jako wolontariusza, nie jest samotna, pochodzi z bogatej rodziny, a i sam film obejrzała tak naprawdę mniej razy niż twierdziła.
I to - moim zdaniem - naprawdę ciekawy i warty poruszenia wątek, ale zmarnotrawiony na poziomie scenariusza i reżyserii. W pewnym momencie "Joker 2" robi się tak bardzo meta, że ogląda się go jak telewizyjny talkshow, podczas którego kultowy film jest omawiany przez obsadę, a co kilka minut rozmowę przerywają występy artystyczne, żeby widz nie zasnął.
Nie zgodzę się też, że "Joker 2" okazał się porażką wyłącznie przez to, że - świadomie, bo to również zostało łopatologicznie wyłożone w dialogach - "nie dał ludziom tego, czego chcą". Rozjechać się z oczekiwaniami widzów można przecież na dwa sposoby - nie sprostując im lub je przewyższając. Todd Phillips niechcący wybrał bramkę nr 1.
Moim zdaniem porażka "Jokera 2" wynika głównie z tego, że jest to po prostu słabo zrealizowany film. Na tyle słabo, że tłumaczy nie tylko kiepskie recenzje, ale i poważne problemy z promocją. Nie wiem, w jaki sposób zwiastuny miałyby zachęcić zachęcić widzów zarysowaniem ciekawej historii, skoro w samym filmie jej po prostu nie ma.
Komentarze
9"This makes more sense when you understand that this sequel wasn't meant to do well at the box office it was intended to be a humiliation ritual to destroy the movie's legacy as punishment for it resonating with the "wrong" people"
Dlatego też nie było screeningów testowych...
No i że mówili że to musical (trailer też to pokazuje...) to ja nie dziwię się że ludzie omijają kina z tym filmem...
Lady Gaga na siłę zrobiona na aktorkę...To się nie mogło udać skoro ona na siłę jest zrobiona jako piosenkarka i wychodzi to conajmniej słabo...
Ja p...
Ostatnio oglądałem nowy film reżysera pamiętnego Szóstego Zmysłu...
Otóż film opowiada o koncercie zrobionym tylko po to by zwabić i złapać wielokrotnego zabójce...
Sam film niestety jest dośc nudny ale końcówka to już robienie z widza idiote...
Kto nie oglądał niech teraz nie czyta bo będzie spojer...
Otóż złapany przez fbi gościu cały czas obserwowany i doprowadzany do radiowozu przechodzi obok przewróconego rowerka dziecka poczym stawia go do pionu na oczach fbi...
Otóż okazuje się że podczas tych kilku sekund wyrywa on z koła szprychę którą na koniec uwalnia się z kajdanek...
A teraz praca domowa - spróbujcie w domu wyrwać szprychę z koła i ile wam to zajmie czasu ?
Oni mają widza (amerykanów?) za przygłupów...