Historie myszą i padem pisane: Steam Machine – „konsola” do gier na miarę XXI wieku?
Valve zamierza w tym roku powalczyć na wszystkich możliwych rynkach związanych z szeroko pojętą rozrywką elektroniczną. Czy to ma szanse się udać?
Na rynku konsolowym od lat niepodzielnie panują trzy firmy: Sony, Microsoft oraz Nintendo. Wcześniej była jeszcze Sega, ale jej ostatnie urządzenie – Dreamcast okazało się przysłowiowym gwoździem do trumny. Nie ma co ukrywać, że ogromny sukces konsol gier wynika z faktu, że ludzie uwielbiają prostotę i wygodę. Podłączają urządzenie do prądu, sieci, telewizora i grają. Żadnego kombinowania z detalami, zastanawia się czy wszystko będzie płynnie działać w konkretnych ustawieniach, a nawet konfigurowania zapory systemowej, aby pograć online. Wszystko podane na tacy w prosty i przystępny sposób. Oczywiście to nie jedyne zalety tego typu urządzeń. Równie ważne, a dla wielu najważniejsze są oczywiście gry udostępnione wyłącznie na daną platformę. Do tej pory pamiętam jak ogromne wrażenie zrobił na mnie Tekken czy Soul Calibur na pierwszym Playstation. Takich, w pewnym sensie już legendarnych tytułów jest bardzo wiele i to one bez wątpienia są siłą napędzającą sprzedaż danej konsoli.
Startowanie dzisiaj od zera w tym biznesie jest w zasadzie niemożliwie, o czym kilku producentów boleśnie przekonało się na własnej skórze. Valve ma jednak swój pomysł na domowe centrum rozrywki, które ma szanse osiągnąć spory sukces pod warunkiem, że producent wywiąże się ze wszystkich obietnic. Najważniejszą z nich jest duża ilość dostępnych treści już w momencie premiery urządzenia. Bez tego Steam Machine będzie tylko ciekawostką, a kto wie czy chwile później nie dołączy do niechlubnej listy spektakularnych klap biznesowych. Warto jednak zauważyć, że ryzyko jakie Valve podejmuje wprowadzając nową platformę na rynek jest znikome. Wynika to z faktu, że nic tak naprawdę w przypadku Steam Machine nie jest robione na specjalne zamówienie producenta. W końcu jak powszechnie wiadomo urządzenie jest niczym innym jak zwykłym komputerem zamkniętym w nieco mniejszej i ładniejszej obudowie. System operacyjny bazuje na Linuksie, więc właściwie jedynym oryginalnym tworem firmy jest kontroler, który został zaprojektowany od podstaw. Książkowy przykład zabezpieczenia wszelkich ewentualności i minimalizacji ryzyka finansowego - co wcale nie oznacza, że to musi się udać.
Wielu znanych producentów sprzętu komputerowego zapowiedziało już swoją wersję Steam Machine i to zazwyczaj w kilku odsłonach różniących się podzespołami oraz oczywiście ceną. Ta ostatnia wyjściowo ma wynosić tyle samo co w przypadku konkurencyjnych urządzeń – Playstation 4 i Xbox One. Oczywiście mocniejsze wersje będą odpowiednio droższe i to nawet wielokrotnie droższe – Digital Storm Bolt II wyposażony procesor Core i7 4770K, 16 GB RAM oraz kartę graficzną GeForce GTX 780 TI ma kosztować ponad 2,5 tysiąca dolarów. Wybór będzie spory, więc praktycznie każdy dysponujący kwotą powiedzmy 2 tysięcy złoty znajdzie coś dla siebie. Pytanie tylko czym tak naprawdę kusi nas Valve? Steam Machine nie tylko będzie konkurowało z konsolami, ale i komputerami osobistymi, a te większość z nas już posiada.
Niezależnie od tego czy urządzenie osiągnie sukces czy też nie, fani systemu operacyjnego Linux są zapewne w siódmym niebie. Jego powszechnie znaną bolączką jest brak gier. Producenci w znakomitej większości unikają tej platformy z uwagi na fakt, że w zestawieniu z Windowsem udział Linuksa na rynku konsumenckim jest znikomy. Teraz to zapewne się zmieni, może nie jakoś drastycznie i nie w ciągu kilku miesięcy czy nawet roku, ale powoli, małymi kroczkami system z logiem pingwina z całą pewności zyska na popularności. Widać zresztą taki trend, Valve mocno naciska na producentów gier, aby ci wydawali swoje tytuły również na Linuksa. Firma szacuje, że w momencie premiery Steam Machine będzie dostępnych około 400 gier na tę platformę. Dużo i mało, zależy, z której strony spojrzeć. Pytaniem bez odpowiedzi, póki co pozostaje kwestia gier na wyłączność, czy takowe w ogóle zostaną stworzone.
Jeszcze jednym, ciekawym efektem ubocznym postawienia przez Valve na Linuksa jest fakt, że Microsoft będzie się musiał ostro zabrać do pracy nad swoim systemem. A konkretnie nad swoim API, jak się czasem żartuje sprawcą wszelkiego zła w dzisiejszych grach – DirectX. Z jednej strony AMD mocno atakuje ze swoim Mantle, a z drugiej Valve promuje OpenGL. Jedno i drugie pod wieloma względami zdecydowanie góruje nad rozwiązaniem Microsoftu. Głównie chodzi oczywiście o wydajność, która wynika z możliwości niskopoziomowego dostępu do sprzętu (obecnie tylko w Mantle). Na odpowiedź (słowną póki co) giganta z Redmond nie musieliśmy długo czekać - kolejna wersja DirectX ma zawierać wiele usprawnień i ułatwień dla producentów gier komputerowych. Potwierdza się tym samym popularne porzekadło biznesowe, że nic tak nie motywuje do działania jak konkurencja.
Zastanawia mnie jeszcze jedna kwestia – do kogo tak naprawdę kierowane jest Steam Machine, bo raczej nie wierzę, aby ta platforma miała zastąpić wszystkie pozostałe. Wygląda raczej na to, że ma je tylko uzupełnić. Jeśli tak, to śmiem wątpić w jej sukces na umówmy się biedniejszych rynkach np. naszym. Większość moich znajomych posiada komputer i zazwyczaj jedną, góra dwie konsole do gier i nikt nie zamierza kupować kolejnej. Szczególnie, że część z nich dopiero co nabyła Playstation 4. Z tego można wywnioskować, że Valve celuje w kraje za oceanem, gdzie ludzie dość często posiadają wszystkie dostępne platformy rozrywkowe, a dokupienie kolejnej nie stanowi większego problemu czy też obciążenia finansowego.
Wracając do tytułowego pytania – czy Steam Machine to konsola do gier na miarę XXI wieku, w mojej ocenie i tak i nie. Od kiedy pamiętam zawsze uważałem komputer za platformę kompletną. Można na nim zrobić prawie absolutnie wszystko - napisać pracę magisterską, obejrzeć film, posłuchać muzyki czy wreszcie zwyczajnie sobie pograć. Patrząc pod tym kątem Steam Machine jest niczym innym jak pecetem zamkniętym w mniejszej obudowie z padem zamiast klawiatury i myszki. Z drugiej strony to właśnie brak tych ostatnich odrzuca wielu od Playstation czy Xboksa. Mimo wszystko trzymam kciuki za Valve, bo przełamanie pewnej dominacji zarówno na rynku komputerów osobistych (Windows, DirectX) jak i właśnie konsol wyjdzie nam – konsumentom na zdrowie.
Komentarze
36Dildo_Assasin XD
400 to już jest ;D
http://www.gamingonlinux.com/articles/linux-steamos-earn-the-400-games-badge.3529
Mam dwa pady od X'a a i tak w praktycznie wszystko gram na M + K, czekam właśnie na pada który by mi mógł zastąpić nieśmiertelną klawę i mychę.
dokładne.
Pierwszy Soul Calibur był na Dreamcascie właśnie... może tekken na psx,ale Soul był na Dreamie od Segi. I była to chyba najlepsza cześć serii, później za dużo mangi, kwiatków wstążeczek, kolorków, dzieci kwiaty itp.
Do poprawki.