Czy Amazfit T-Rex 3 to godny przeciwnik dla Garmin Fenix? Test smartwatcha dla aktywnych
Na testy wpadł do mnie Amazfit T-Rex 3 i oczekiwałem, że będzie to najwyżej średniak dla aktywnych, którzy jeszcze nie wiedzą, że w przyszłości i tak kupią Garmina albo Polara. I wiecie co? W porównaniu do topowej konkurencji ten T-Rex 3 naprawdę nie ma się czego wstydzić!
Amazfit T-Rex 3 - estetycznie dyskusyjnie, ale nieźle
Amazfit T-Rex 3 nie jest najpiękniejszym smartwatchem sportowym, jaki w życiu widziałem. Nie umieściłbym go nawet w moim zestawieniu TOP 5, ale tu liczy się wnętrze, podobno. Zegarek jest duży, gruby i kanciaty, i choć rozumiem ten stylistyczny zabieg, który ma mu dodać outdoorowego charakteru, to poszedłbym jednak w okrągłą kopertę. Co z jakością wykonania? Odstaje ona od topowych Garminów z tymi wszystkimi militarnymi standardami odporności, ale mimo tego jest całkiem dobrze.
W zasadzie cała konstrukcja wykonana jest z tworzywa sztucznego, przez co zegarek jest lekki i przyjemnie się go nosi. Tylko bezel jest metalowy, z grafitowym wybarwieniem, co akurat trochę poprawia estetykę zegarka. Materiałów premium nie ma tu wielu, ale skoro np. taki Coros nie ma problemów z tworzywami sztucznymi, to dlaczego Amazfit miałby je mieć? Aspekt estetyczno-jakościowy oceniłbym na solidne 4, z zaznaczeniem, że warto byłoby popracować nad paskiem, bo jest on umiarkowanie wygodny, a jego wymiana wiąże się z wymianą wsporników dla teleskopów, które producent dodaje w pudełku, co się chwali.
Funkcje, które warto docenić
Amazfit T-Rex 3 to zegarek wypchany możliwościami, wypełniony sportowymi funkcjami po brzegi, co potrafi doprowadzić człowieka do zawrotu głowy. Wśród wszystkich tych możliwości, tych technologicznych zabawek, jest kilka bardzo przyjemnych, które warto docenić i to mimo tego, że sam z nich nie korzystałem i najpewniej bym nie korzystał. Jedną z takich funkcji jest asystent zintegrowany z ChatemGPT, z którym można sobie pogadać po polsku. Zepp Flow działa nieźle, można do niego mówić normalnym, użytkowym językiem i nie trzeba wydawać komend: “ustaw budzik na siódmą zero zero”. Fajny gadżet, jak ktoś takich asystentów lubi. Minus za to za fakt, że zegarek nie współgra z asystentem na telefonie, więc Siri czy tam Gemini tym nie ogarniemy.
Podczas testów doceniłem też możliwość sparowania słuchawek z zegarkiem i posłuchania na nim muzyki. Nie jest to sprzęt sprzężony ze Spotify, ale po wgraniu w pamięć zegarka utworów w formacie MP3 można sobie pójść pobiegać przy muzyce i bez smartfona w kieszeni, co jest jednoznacznie przyjemne.
Do funkcji, które doceniam zaliczyć można jeszcze wsparcie przy medytacji, obsługę cyklu miesięcznego (coś dla kobiet) czy listę rzeczy do zrobienia (klasyczne “to do list”). Fajne są też notatki głosowe - taka smartwatchowa rzecz.
To nie jest smartwatch
Zanim przejdziemy do konkretów, do mięsa, to czas na wyjaśnienie sobie jednej kwestii. Amazfit T-Rex 3 nie jest smartwatchem. To zegarek sportowy z krwi i kości, który funkcje smartwatchowe traktuje podobnie jak choćby przewijający się w tym tekście Garmin Fenix 7. Są powiadomienia, podgląd w wiadomości SMS i emaile, informacje o przychodzących połączeniach, płatności NFC i takie tam. To jednak tyle. To wszystko. To nie jest gadżet do stylizacji smart casual - to sprzęt sportowy i jako taki trzeba do niego podchodzić.
Kilka słów o specyfikacji
Nie jestem wielkim fanem specyfikacji wszelakich, ale że rzecz tego wymaga, to podzielę się z wami kilkoma informacjami o Amazfit T-Rex 3. Tak skrótowo, bo specyfikacja w zegarku sportowym grzeje mnie umiarkowanie.
T-Rex 3 stoi na pięknym ekranie AMOLED, który ma 1,5 cala, rozdzielczość 480x480 pikseli i jasność szczytową na poziomie 2000 nitów - dwa razy wyższą niż model T-Rex 2, co robi wrażenie. Zegarek waży 68 gramów i ma niecałe 14 mm grubości oraz średnicę 48,5 mm. Ekran chroniony jest przez szkło Gorilla Glass. Zegarek ma dwuzakresowy GPS, działa na wszystkich systemach lokalizacyjnych, ma baterię o pojemności 700 mAh, łączność Bluetooth i Wi-Fi, obsługuje płatności zbliżeniowe, choć Zepp Pay nie działa we wszystkich polskich bankach, ma 64 MB pamięci RAM i 32 GB pamięci na dane. T-Rex 3 pracuje w oparciu o soft Zepp OS 4 i współpracuje ze smartfonami na Androidzie i iOS. Ma też mnóstwo sensorów i innych ficzurów, które omawiam w odpowiednich fragmentach testu, więc… to tyle jeśli chodzi o specyfikację.
Ten zegarek umie w sport!
Tak, powyższy językowy łamaniec oddaje istotę, genezę tego, czym Amazfit T-Rex 3 w rzeczywistości jest i co potrafi. To zegarek sportowy, który możliwościami nie odbiega od znacznie droższych sportowych zegarków rynkowych gigantów. Urządzenie agreguje mnóstwo rozmaitych pomiarów, pomaga w treningach, mierzy aktywność i monitoruje sen. Do tego ma mapy offline, choć z mało intuicyjną nawigacją po wgraniu trasy (np. z pliku GPX) i zbiera dane tak istotne dla biegaczy, jak np. pomiar mocy biegowej.
W tym zegarku można nawet rzucić się na otwarty akwen i popływać z uśmiechem na twarzy, a on ogarnie temat i pokaże nam efekty takowego treningu. Sportowe i prozdrowotne możliwości T-Rexa 3 wprowadziły mnie w osłupienie, bo nie podejrzewałem, że w zegarku za 1300 zł ktoś da radę upakować aż tyle. Amazfit wprowadza tu w kompleksy nawet zegarki Corosa, które oferują bardzo dużo w nader atrakcyjnych cenach.
Polećmy teraz od myślników, by wymienić najważniejsze (w moim przekonaniu) cechy okołosportowe.
- Pomiar HRV - bardzo akuratny pomiar zmienności rytmu pracy serca; coś kluczowego w ocenianiu nie tylko potreningowej regeneracji organizmu, ale i wyciąganiu wniosków na temat wydolności i tego, jak zregenerowany lub umęczony jest nasz układ nerwowy.
- Krokomierz.
- Pomiar tętna 5-generacji, który działa bardzo sprawnie i płynniej odświeża tętno niż choćby starsze rocznikowo zegarki sportowe konkurencyjnych firm.
- Dwuzakresowy GPS - bardzo dokładny.
- Mapy offline - z poziomu aplikacji Zepp na smartfonie ustalamy sobie, jaki obszar chcemy załadować do pamięci zegarka, prosta sprawa. Mamy do wyboru mapę bazową, konturową i narciarską.
- Mapowanie partii mięśni podczas treningu siłowego, które u mnie działało bardzo dobrze przy ćwiczeniach izolowanych.
- Pomiar gotowości treningowej - bez uwag.
- Pomiar jakości snu - bez uwag, choć dodam, że wyciągane wnioski są bardziej optymistyczne niż np. te z Garmina. Wynika to jednak najpewniej z tego, że Garmin zna mnie od ponad roku, a T-Rex 3 raptem parę tygodni, więc pomiary są jeszcze “nieułożone” perfekcyjnie, nie czytają moich przyzwyczajeń.
- Pomiar tętna spoczynkowego działający bez zarzutu.
- Wskaźnik PAI pokazujący punkty otrzymywane za określone aktywności; wynik powyżej 150 punktów PAI to cel, do którego zmierzać powinien każdy aktywny, dbający o siebie typ.
- Pomiar obciążenia treningowego i czasu regeneracji.
- Pomiar VO2max podczas biegania - zbliżony wynikami do konkurencji.
- Pulsoksymetr.
- Pomiar stresu dający wyniki zbliżone do konkurencyjnych urządzeń.
- Pomiar temperatury skóry - rzecz działająca podobnie, jak w zegarkach marki Polar; bardzo przyjemny ficzur, który może wskazać, że coś się dzieje nie tak w organizmie, że nadchodzi jakieś przeziębienie czy inne paskudztwo.
Trochę tego jest, prawda? Dodajmy do tego, że w zegarku można nurkować do głębokości 45 m i pływać na otwartych akwenach wodnych, a sprzęt wytrzymuje temperaturę do -30 stopni Celsjusza. No sportowe cudeńko i to za ułamek ceny podobnie wyposażonych, choć realnie lepiej wykonanych zegarków sportowych branżowych gigantów.
Jeśli chodzi o to, jak to wszystko działa, to coś tam rozpisywałem pokrótce powyżej, więc tutaj syntetycznie rzucę tylko, że nie miałem szczególnych uwag. Owszem, musiałem nauczyć się tego zegarka, by poustawiać sobie ekrany danych, które są mniej rozbudowane niż w Garminie (często się tu ten Garmin nam przewija). Owszem, urządzenie jednej nocy stwierdziło, że nie zmierzy mi snu, bo nie i koniec, choć zakładam, że pokonał je tatuaż na prawym nadgarstku - czujniki tętna średnio sobie radzą z tatuażami niestety.
Na początku miałem też trochę walki z nawigacją, ale nauka poszła mi szybko. By nawigować, wystarczy wrzucić do aplikacji Zepp na smartfonie plik GPX z trasą i cyk, wszystko hula aż miło, choć nie jest to taki poziom nawigowania jak choćby u Garmina, który nawiguje jak Mapy Google. Amazfit ma tu pewne pole do poprawy, ale wystarczy tu podłubać nieco w kodzie i wrzucić nowe funkcje w aktualizacjach, za co trzymam kciuki. Tu dodam jeszcze, że zegarek nie ma problemu z integracją z popularnymi aplikacjami treningowymi, jak np. Strava - co dla sportowych świrów jest super ważne.
Co z baterią?
“Bateria” - to słowo wywołuje u mnie dreszcze, zwłaszcza gdy pada w parze z hasłem “wyświetlacz AMOLED”. Jakoś nie mogę sobie wyobrazić, by zegarek z AMOLED-em działał na baterii porównywalnie długo, co zegarek z ekranem MIP, a zegarek wymagający ładowania co 2 dni, to dla mnie elektrośmieć, a nie zegarek. Nie przedłużając, jak przedstawia się żywotność T-Rexa 3 na baterii?
Absolutnie genialnie! W specyfikacji mamy rozpisane, że zegarek przy normalnym użytkowaniu, czyli jakiś trening raz na jakiś czas, potrafi podziałać do 27 dni. Podobno przy włączonej aktywności i działającym GPS T-Rex 3 pociągnie do 42 godzin. Jak jest w praktyce? Podczas normalnego użytkowania, gdy to odpalamy jakiś trening co drugi dzień, T-Rex 3 lekko ciągnie na baterii ponad 2 tygodnie. Bliżej 3 tygodni nawet, bo 18-21 dni nie stanowi dla niego wyzwania. Gdy zaś trenujemy i lecimy z włączoną lokalizacją GPS lub np. jedziemy na rowerze po wgranym z GPX śladzie spokojnie polecimy ze 30 godzin. Do 42 godzin raczej się nie zbliżymy, ale na 30 z drobnym naddatkiem można liczyć. Wnioski? Jest bajecznie!
Niemniej warto zaznaczyć, że długa praca na jednym ładowaniu okupiona jest pewnymi kompromisami, jak choćby monitorowanie tętna, w czym Amazfit działa jak Coros - zegarek w trybie "pozatreningowym" zbiera dane o naszym tętnie co jakiś czas - domyślnie co 5 minut. Można to przestawić na interwały 1-minutowe, ale ciągle nie jest to stały pomiar, jak choćby w Garminach. Osobiście mi to nie przeszkadzało, ale warto zaznaczyć, że taki patent sobie tu wymyślono.
Wygodna obsługa i dobry soft, ale z potencjałem na poprawę
Jedną z rzeczy, która zaskoczyła mnie podczas testów jednoznacznie pozytywnie jest responsywność i wygoda obsługi zegarka. Te są na absolutnie topowym poziomie! Ekran dotykowy działa bajecznie, a zegarek jest szybki, diabelnie płynny - no śmiga jak dziki, co przypomina mi jak pokpiono kwestie performance`u na bazowym sofcie w np. Suunto Race. Tak, no, jest świetnie. Na brawa zasługuje również sama obsługa i to nie tylko jej płynność i szybkość reakcji urządzenia. Klawiszologia jest przemyślana, opracowana na istniejących już i sprawdzonych rozwiązaniach.
Dolnym lewym przyciskiem (lub odpowiednim gestem na ekranie dotykowym - nie będę się tu jakoś super rozpisywał) przeglądamy informacje o zdrowiu, spalonych kaloriach, pogodzie, gotowości treningowej etc. Górnym lewym przyciskiem odpalamy menu szybkich ustawień, jak jasność, Bluetooth i takie tam. Prawym górnym wchodzimy w wybór aktywności i odpalamy sobie dany trening: bieganie, rower i tak dalej, a prawym dolnym przyciskiem wchodzimy w listę aplikacji - wsród nich mamy np. Gotowość, która widnieje również jako widżet na liście aktywowanej lewym dolnym przyciskiem… Tak, to wymaga namysłu i nauki odróżniania widżetów od aplikacji, ale człowiek się tego uczy w jedno popołudnie i dalej obsługa zegarka to czysta przyjemność.
Aplikacja Zepp, za pomocą której mamy dostęp do konfiguracji zegarka oraz będąca również hubem informacyjnym, zbierającym wszystkie informacje o naszym zdrowiu i treningach, jest całkiem przemyślanym softem. Stylistycznie i funkcjonalnie bliżej jej do Polar Flow niż Garmin Connect, co jedni docenią, inni skrytykują. Osobiście jestem tak przyzwyczajony do Garminowego rozwiązania, że trochę musiałem się z Zepp oswoić, zanim zacząłem to oprogramowanie doceniać, a i tak mam tu pewne uwagi.
Rzecz jest czytelna, działa szybko i stabilnie, i pozwala na dość dokładną analizę wszystkich sczytywanych przez zegarek parametrów. Dane nie są na pierwszy rzut oka tak dokładne, jak w Garminie i nie są tak wyraźnie eksponowane. To jednak nieistotny detal, ot różnica w filozofii. Delikatny problem pojawia się z samą funkcjonalnością - z mojej perspektywy. O ile bowiem w Garmin Connect zrobimy i podejrzymy prawie to samo, co na zegarku, o tyle w Zepp te możliwości są ograniczone. Ot choćby picie wody - możemy dodać sobie szklaneczkę z poziomu zegarka, ale nie w aplikacji. Drugi przykład - kalorie. Aplikacja podaje aktywne kalorie, a na zegarku podejrzymy cały zestaw spalonych kalorii, tych aktywnych i tych spalanych przez przemianę materii, czyli wiecie, to, że w ogóle żyjemy.
Takie aktualizacje to ja lubię!
Podczas testów, a w zasadzie to już po testach wpadła aktualizacja aplikacji Zepp i jest to aktualizacja bombowa! Nie tylko zmienia Zepp Fitness na Zepp Coach, o czym wspominam w tekście, ale całkowicie przemodelowuje wygląd softu i sposób prezentacji danych. Ta nowa wersja to już czysta poezja, która nie odstaje mocno (jeśli w ogóle) od oprogramowania Garmina czy Polara, a więc dla mnie zdecydowanie najlepszych apek do zegarków sportowych. Załóżmy, że przed aktualizacją oceniłbym soft na 4 na 5, to po aktualizacji mamy tu solidne 4.8 w benchmarkowej skali. Jeśli więc ktoś z rynkowych graczy się zastanawia, jak zaktualizować swoją aplikację kontrolującą zegarek sportowy, to śmiało może uczyć się na dokonaniach Amazfit w tej materii.
Dodatkowe możliwości, dodatkowy hajs
Czas na trochę narzekactwa. Amazfit T-Rex 3 jest zegarkiem, który można określić mianem obłędnie atrakcyjnie wycenionego, co musiało pociągnąć za sobą pewne decyzje, które pozwalają na zarabienie pieniędzy innnymi kanałami. Konsekwencją tychże decyzji są płatne subskrypcje Zepp Aura, którą znalazłem za niecałe 80 dolarów rocznie oraz Zepp Fitness, który znalazłem za niecałe 20 euro rocznie. Dlaczego różne waluty? A ja wiem? Tam mi wyszło, jak googlałem temat, bo zdecydowałem się na niekorzystanie z 2-tygodniowych opcji darmowych - to akurat moja klasyczna polityka podczas testów, gdy zajmuję się poznaniem tego, co producent daje w pudełku, a DLC mnie nie interesują.
Zepp Aura to soft optymalizujący sen, grający melodie ułatawiające zasypianie, podpowiadające, jak zmaksymalizować swoją regenerację i pozwalające na wyciągnięcie wszystkich istotnych danych z naszego snu. Zepp Fitness to z kolei trener, z którym można pogadać jak z człowiekiem i który potrafi dopasowywać plany biegowe i ogólnorozwojowe do naszych możliwości i oczekiwań. Oba bonusy są sparowane z AI, tak jakby ktoś nie miał pewności.
Szkoda, że akurat te opcje są dodatkowo płatne, choć fajnie, że w ograniczonym zakresie tak z analizy snu jak i z pomocy trenera można korzystać bez uiszczania dodatkowych opłat. Tu sprawdza się zwłaszcza Zepp Fitness, który naprawdę pozwala na dopasowanie sobie planów treningowych i działa na tyle sprawnie, że można potraktować go jako rozwiązanie zbliżone poziomem i akuratnością planów i analiz do patentów rynkowych gigantów, jak Garmin, Polar czy Coros - zbliżone, ale mimo wszystko mające potencjał na końcowe doszlifowanie. Dodam też, że wraz z najnowszą aktualizacją (która mnie ominęła) Zepp Fitness zmiania się w Zepp Coach, który będzie już darmowy, co będzie poważnym atutem T-Rexa 3.
Tak czy inaczej, pomysł płatnych subskrypcji jest w mojej ocenie wadą, bo nie lubię dodatkowych możliwości za dodatkowy hajs, ale rozumiem ten zabieg producenta, więc się nie czepiam. Zresztą w skali roku oba abonamenty nie są jakieś przerażające, a fakt że Zepp Coach będzie darmowy to duży plus.
Amazfit T-Rex 3 lepszy niż Garmin Fenix 7?
Wspomniałem gdzieś w teście, że nie oczekiwałem cudów na kiju i gruszek na wierzbie po Amazfit T-Rex 3. Liczyłem, że będzie średniakiem, który będzie tracił kilka długości do topowych urządzeń. Miałem też do tego podkładkę, bo innego T-Rexa testowałem wraz z kolegami podczas Tech Summer Challenge na Mazurach w 2023 roku. Był to lipiec. Fajnie było. Ach, wspomnień czar… T-Rex porównywany był podczas naszego wyjazdu z jednym z zegarków Garmina i dał się poznać jako solidny smartwatch, któremu jeszcze trochę brakuje. Mając to w pamięci, uznałem, że porównanie T-Rex 3 do mojego prywatnego Fenixa 7 zakończy się nokautem i, cóż, zdziwiłem się bardzo!
Amazfit T-Rex 3 nie tylko wytrzymał ten pojedynek, ale wręcz rzucę, że wyszedł z niego zwycięsko! To, czego mi w tym zegarku brakowało, nazwać można detalami, z których korzysta się ekstremalnie rzadko lub z których korzysta super wąskie grono użytkowników. W moim przypadku są to:
- muzyka offline ze Spotify,
- sterowanie interaktywnym trenażerem rowerowym,
- asystent snu,
- livetracking podczas aktywności - osoba kontaktowa dostaje info o tym, gdzie się akurat znajdujemy,
Tego mi podczas testów T-Rexa 3 brakowało. W czym zaś ten zegarek pokonał Garmina Fenix 7? Trochę tego jest:
- dokładność pomiarów tętna - bardziej zbliżona do tych z pasa piersiowego,
- dokładność GPS,
- ogólnie pojęta szybkość pracy,
- piękny ekran,
- dokładna analiza efektów treningu siłowego.
Pewnym minusem Amazfit T-Rex 3 jest mniejsze wsparcie dla kolarzy niż w przypadku zegarka Gamina. T-Rex 3 nie mierzy pułapu tlenowego na rowerze, co dla tych trenujących na poważnie może być wadą. Nie potrafi też obsłużyć interaktywnego trenażera, a przynajmniej z ThinkRiderem i Wahoo sobie nie poradził i niełączy się ze wszystkimi czujnikami - nie ma problemu z pasem piersiowym do pomiaru tętna czy z czujnikiem mocy, ale radaru rowerowego mi nie widział. To minusy istotne, ale nie przekreślające tego zegarka - w mojej ocenie. Dodam tu jeszcze, że nie mam pojęcia, jak T-Rex 3 wytrzymałby starcie z Fenixem 8, bo tego drugiego nie miałem przyjemności testować.
Na szybko: wymieńmy wady Amazfit T-Rex 3
Teraz tak syntetycznie, wymieńmy sobie wady, które w żadnej mierze testowanego zegarka nie dyskwalifikowały, ale z mojej perspektywy, ze względu na moje potrzeby, były delikatnie irytujące. Od myślników, coby się nie rozpisywać zanadto.
- Brak wskaźnika VO2max dla jazdy na rowerze, Garmin mierzy osobno dla biegania i "rowerowania". Czy to zasadne, nie potrafię orzec. Czy przydatne? Dla kogoś, kto biega i jeździ na szosie lub tłucze ultra - całkiem, całkiem.
- Brak synchronizacji ze Spotify.
- Brak możliwości sterowania trenażerem.
- Brak wbudowanego asystenta snu na wzór tego od Garmina, który podpowiada na podstawie historii pomiarów, czy lepiej pospać dłużej, czy niekoniecznie - detal, ale przydatny (Garmin jednak wiele rzeczy robi dobrze).
- Brak możliwości pełnej personalizacji tarczy zegarka.
- Płatne bonusy.
Skoro przy wadach jesteśmy, to zaznaczę okazjonalne problemy, które T-Rex 3 mi wygenerował podczas testów. Najpierw za nic w świecie nie chciał przesyłać aktywności na Stravę, mimo tego, że był z nią połączony. Co pomogło? Rozłączenie i połączenie ponownie - poczułem się jak przed laty, kiedy uruchamiało się komputer ponownie, jak marudził i coś mu się nie zgadzało.
Wspomnę też, że zegarek uznał pewnej nocy, że nie będzie mierzył HRV, co sprawiło, że wykres poleciał mi na łeb na szyję. Dlaczego się zbuntował? Nie mam pojęcia, ot elektronika i jej kaprysy.
Dobry ten Amazfit T-Rex 3?
Odpowiadając na szybko - bardzo dobry! Za jakieś 1300 złotych otrzymujemy bardzo kompleksowe urządzenie, które ma w sobie coś ze smartwatcha, żeby ucieszyć tych, którzy lubią gadżety, będąc jednocześnie solidnym zawodnikiem wśród zegarków sportowych. Amazfit T-Rex 3 bliżej do Fenixa 8 od Garmina, czy modelu Vertix 2 od Corosa, niż do urządzeń Samsunga czy Huawei, o Apple nawet nie wspominając. To zegarek sportowy pełną gębą, który poradzi sobie ze znaczną większością wyzwań, czy tam kłód, które zechcemy rzucić mu pod nogi.
Rzecz jasna zegarek ma wady, jak płatny soft do gruntownej analizy snu, czy umiarkowanie intuicyjna nawigacja GPS. Ma ograniczenia wynikające z ceny oraz pozycji producenta na rynku, co sprawia, że ci którym poziomem zaangażowania bliżej momentami do profesjonalnych sportowców niż do amatorów, pewnie na T-Rexa 3 nie spojrzą, a szkoda, bo ten zegarek nie ma się czego wstydzić w żadnej z dyscyplin, w których może stanąć w szranki z konkurencją. Coby to wybrzmiało, Amazfit T-Rex 3 nie jest lepszy od Garmina Fenix 8 i mimo iż nowego topowego zegarka od Garmina jeszcze nie testowałem, to wyciągając wnioski z porównań T-Rexa 3 do Fenixa 7 i zakładając, że Fenix 8 wszystko robi lepiej niż poprzednik, wychodzi mi, że T-Rex 3 zwyczajnie lepszym zegarkiem być nie może. Jeśli jednak spojrzymy na cenę obu urządzeń, no cóż - myślę, że dwa poniższe akapity wyjaśnią i podsumują moje stanowisko i finalną ocenę, a także fakt, że osobiście wolałbym kupić 3 sztuki T-Rexa 3 niż jednego Fenixa 8.
Koniec gadania, czas na oceny
Amazfit T-Rex 3 otrzymuje 4.9 w 5-stopniowej skali i gdybym dostał go na testy przed zakupem własnego zegarka, prawdopodobnie nie zostałbym fanem Garmina. Dla kogoś, kto aktywnie spędza średnio około 10 godzin w tygodniu: jeżdżąc na rowerze, biegając, spacerując, ćwicząc fizycznie i grając w squasha, Amazfit T-Rex 3 jest “more than enough”. Zabrakło mi w nim raptem kilku funkcji, ale poza tym, przesiadka na testowane urządzenie była super przyjemna.
Uwaga, teraz polecajka. Jeśli ktoś ma 1500 zł i szuka zegarka multisportowego, który wytrzyma sporo, ma dobre, precyzyjne i powtarzalne pomiary, piękny ekran, mapy offline, długi czas pracy na baterii i sportowo ogarnia 90% najpopularniejszych dyscyplin - Amazfit T-Rex 3 będzie doskonałym wyborem. Stwierdzę nawet, że dziś, szukając rozsądnej budżetowo opcji, nie spojrzałbym na smartwatchową konkurencję i nie szukałbym korzystnego finansowania ratalnego, by kupić coś z topowego segmentu od Garmina, Polara czy Corosa. Poszedłbym w Amazfit T-Rex 3, bo w relacji cena-jakość-możliwości, jest absolutnym kocurem.
Opinia o Amazfit T-Rex 3
- piękny ekran,
- płatności NFC (nie wszystkie banki),
- długi czas pracy na baterii,
- mnogość trybów sportowych,
- dokładność i powtarzalność pomiarów,
- pomiar HRV,
- pomiar punktów PAI,
- możliwość słuchania muzyki offline z zegarka,
- mapy offline z nawigacją,
- zaawansowane pomiary sportowe np. pomiar mocy biegowej,
- świetny czas pracy na baterii,
- doskonały stosunek ceny do możliwości.
- udziwniony sposób wymiany paska,
- materiały nie są “premium”,
- brak super zaawansowanych funkcji, jak np. sterowanie trenażerem,
- brak "elitarnych" trybów sportowych, jak np. golf,
- dostępne tarcze są estetycznie i informacyjnie nierówne,
- brak “live trackingu”,
- nieco okrojona względem topowej konkurencji nawigacja GPS.
Ocena Amazfit T-Rex 3
Niezależna opinia redakcji. Sprzęt na test został bezpłatnie wypożyczony od firmy Amazfit.
W artykule znajdują się linki afiliacyjne, przekierowujące do zewnętrznych stron zawierających produkty i usługi, o których piszemy. Otrzymujemy wynagrodzenie za umieszczenie linków afiliacyjnych, jednakże współpraca z naszymi Partnerami nie ma wpływu na treści zamieszczane przez nas w serwisie, w tym na opinie dotyczące produktów i usług Partnerów.
Komentarze
4Serio?
Eeeee... faktycznie super konkurencja - popelina.
Zastanawiałem się swego czasu nad zakupem T-rex 2 ale jak poszukałem opinii o obu to niestety, nie ma co porównywać amazfit do topowych garminów. Sama jakość czujników w Garminie jest o wiele lepsza i dokładniej działają, co też po części może tłumaczyć ich cenę.
Jak ktoś szuka budżetowego rozwiązania to niech bierze Amazfit w ciemno, są naprawdę mocne jak na swoją cenę. Natomiast dla wymagających użytkowników mogą się okazać rozczarowujące.