Pośród graczy World of Tanks Richard Cutland to postać bardzo znana. Ten były już czołgista Królewskiego Regimentu Pancernego Armii Brytyjskiej służbie wojskowej poświęcił prawie 30 lat życia. W tym czasie przeszedł przez wszystkie funkcje w czołgu – od działonowego po dowódcę zasiadając po kolei w Chieftainie, Challengerze 1 i 2 oraz w Skorpionie.
Po odejściu z wojska trafił w końcu do firmy Wargaming, gdzie pełni rolę specjalisty ds. militariów.
Richard “The Challenger” Cutland
Benchmark.pl: Choć spotykamy się któryś raz z rzędu, jak dotąd nie udało nam się porozmawiać. Setna rocznica czołgów i ich pierwszej bitwy, nad Sommą, jest ku temu świetną okazją. Szczególnie, że dzisiejszym bohaterem jest pradziadek wszystkich czołgów - Mark I. Czy jako były czołgista mógłbyś wyobrazić sobie swoją służbę w tym czołgu? Wyjechałbyś tym na pole bitwy?
Richard “The Challenger” Cutland: Cóż, to może porównajmy ten czołg z Mark IV, który był nieco poprawioną wersją Mark I. Są to, tak czy inaczej, bardzo podobne czołgi. A przynajmniej różnic pomiędzy nimi jest bardzo niewiele. Prosta odpowiedź na pytanie czy chciałbym walczyć w czymś takim brzmi - NIE.
Byłem w środku Mark IV w muzeum w Bovington, i nie w replice, którą dzisiaj widzimy, ale wewnątrz autentycznego egzemplarza. To, co na początku zauważy każdy czołgista to fakt, że w środku jest w zasadzie sporo miejsca. Czołgi są zazwyczaj dużo mniejsze. Tu jednak w środku siedziało aż osiem osób. Poza tym było ciemno, duszno, spaliny z układu wydechowego musiały mocno dawać się we znaki, bo przecież silnik był zamontowany w środku.
No i komunikacja, tak kluczowa dla członków załogi każdego czołgu - cóż, tej raczej prawie w ogóle nie było. Dziś wygląda to inaczej. Mamy nowoczesny, niewielkich rozmiarów sprzęt, a także takie dodatki jak wyposażenie tłumiące hałasy.
Benchmark.pl: Czyli hałas panujący w środku czołgu Mark IV uniemożliwiał słyszenie czegokolwiek?
Richard “The Challenger” Cutland: Dokładnie tak. Próby porozumiewania się w środku musiały być prawdziwym koszmarem. No i oczywiście, biorąc pod uwagę absolutne podstawy czołgu, czyli ochronę, to Mark IV raczej nie miał czym się chwalić. Wyposażono go w pancerz o grubości od 10 do 12 milimetrów, który zatrzymałby może zwykłe kule karabinowe. Cokolwiek o większym kalibrze, tak czy inaczej, by go przebiło. Wszystko sprowadza nas więc do prostej odpowiedzi – nie wyjechałbym tym pojazdem na pole bitwy.
Benchmark.pl: A jak wyglądała kwestia sterowania? Podobno Mark IV nie był łatwy do prowadzenia.
Richard “The Challenger” Cutland: Ano nie był. Jak wspomniałem załoga liczyła osiem osób, ale do samego prowadzenia wymagana była praca aż czterech z nich. Momentami, w zależności od przeprowadzanych manewrów, zaangażowana w kierowanie była równocześnie aż połowa załogi, co jest naprawdę niezwykłe.
Benchmark.pl: W muzeum w Bovington można było zobaczyć specjalne maski dla załogi. Do czego służyły?
Richard “The Challenger” Cutland: Widziałem te maski z metalową siatką na fotografiach. Generalnie chodziło o ochronę przed szrapnelami. Nawet przy otrzymywaniu obrażeń z broni ręcznej, w środku pojazdu zaczynały dookoła fruwać małe metalowe drzazgi. Koncepcja była taka, by ochronić ludzi. Istniały też całe kombinezony stworzone w podobny sposób, ale nie były one raczej często stosowane. W tym wypadku zadecydowała chyba piekielna wręcz temperatura w środku czołgu.
Benchmark.pl: Pomijając te kombinezony czy to nie dziwne, że załoga chroniła jedynie twarz?
Richard “The Challenger” Cutland: Najwidoczniej nikogo nie obchodziła reszta ciała. [śmiech]
Benchmark.pl: Gdybyś miał porównywać czołgi, które są obecne w World of Tanks z serią Mark, powiedzmy do modelu „pięć”, na jakie największe zmiany konstrukcyjne zwróciłbyś uwagę?
Richard “The Challenger” Cutland: Największa różnica zawsze będzie widoczna w sile ognia, pancerzu i mobilności. W miarę rozwoju technologii w tych elementach zawsze będzie widać postęp z pojazdu na pojazd.
Benchmark.pl: Miałem tu raczej na myśli rolę, jaką Mark I miał w zamierzeniach odgrywać na polu bitwy. To coś zupełnie innego od dzisiejszych czołgów…
Richard “The Challenger” Cutland: No tak, rozumiem co masz na myśli. Przy opowiadaniu o pierwszych czołgach wiele osób pyta o siłę ognia. A ta nie była zbyt wielka. Był tam sześciofuntowiec [QF 6-pounder Hotchkiss, działo 57mm – dop. red.] i karabiny maszynowe. Ale oczywiście głównym zadaniem tego czołgu było pokonywanie przeszkód terenowych. Siła ognia była tylko dodatkiem.
Teraz oczywiście głównym założeniem broni pancernej jest zadawanie obrażeń. Do tego dochodzi ich pancerz i mobilność. Dzisiejsze czołgi mają całkowicie inną rolę. Tamten był taranem do pokonywania przeszkód. Teraz czołg to groźny pojazd bojowy. Oto zasadnicze różnice.
Benchmark.pl: Specjalne, rocznicowe tryby w World of Tanks z czołgiem Mark 1 dla każdej platformy sprzętowej wyglądają inaczej. Czy takie rozwiązanie nie było dużym wyzwaniem i swojego rodzaju ryzykownym posunięcie? Co by nie mówić jego rola na polu bitwy jest odmienna od reszty czołgów.
Richard “The Challenger” Cutland: I tak, I nie. Zrobiliśmy to wyłącznie ze względu na uczczenie rocznicy. By zachować pamięć o czołgu i go odpowiednio uhonorować. Bez Mark I jako pierwowzoru następnych pojazdów nie powstałby przecież Wargaming. Ma on więc istotne miejsce w historii i umieszczenie go w grze jest pewnym rodzajem okazania szacunku legendzie.
Oczywiście, tak jak zauważyłeś, nie można porównywać Mark I do – przykładowo – Tygrysa I. Tu nie ma porównania. Po prostu chcieliśmy godnie upamiętnić czołgowego praprzodka mając nadzieje, że sprawimy graczom frajdę oddając go im w ten czy inny sposób w grze. Liczymy, że te rocznicowe tryby przypadną im do gustu.
Benchmark.pl: Dzięki serii filmów Virtually Inside the Tanks i Inside Ships stałeś się niejako twarzą World of Tanks. Czy jako specjalista od militariów uważasz, że obecna technologia pozwala już odwzorować czołgi w grze na tyle, że historycy nie mają się do czego przyczepić czy musimy jeszcze na to poczekać?
Richard “The Challenger” Cutland: Historycy zawsze znajdą powód, żeby ponarzekać. To po pierwsze. Poważnie, nieważne jak się postarasz, historyk zawsze coś znajdzie. Mimo to, w naszej pracy, gdy badamy konkretny pojazd, dużo czasu poświęcamy na skanowanie 3D. Dzięki tej technologii nie da się już chyba lepiej odwzorować konkretnych szczegółów. Skan 3D pojazdu pokazuje dokładnie każdą jego pojedynczą część.
Benchmark.pl: Ale działa to tylko w przypadku, kiedy rzeczywiście macie zachowaną w całości maszynę.
Richard “The Challenger” Cutland: Jasne, są przypadki kiedy mamy tylko plany konstrukcyjne. Wtedy firma może zrobić znacznie mniej. Osobiście bardzo podoba mi się, kiedy w takiej sytuacji twórcy gry starają się umieścić w grze coś, co nigdy nie istniało bądź nie istnieje już obecnie. No bo wiesz, kiedy dostępne są tylko fotografie albo plany, muszą coś sami stworzyć.
Czasem trzeba samemu wymyślić na przykład elementy opancerzenia. Tyle też, że nie jest to czysta fantazja, a prawdziwie naukowe przypuszczenia. Jako czołgowemu entuzjaście podoba mi się takie odczytywanie planów i odgadywanie, że konkretny element mógł wyglądać tak, a nie inaczej. Jednak historycy zawsze, ale to zawsze znajdą coś, do czego będą mogli się przyczepić.
Benchmark.pl: Po tak dużym doświadczeniu na obecnym stanowisku w firmie Wargaming, czy ciągle coś cię zaskakuje? Czy doświadczasz jeszcze czegoś nowego i ekscytującego?
Richard “The Challenger” Cutland: Jak najbardziej. W ciągu ostatnich lat Wargaming mocno się rozwinął, a kolejne projekty są zawsze bardzo ekscytujące. Mamy też bardzo wyjątkowo interesujące plany na przyszłość, ale niestety nie mogę o nich jeszcze opowiedzieć.
Ujmę to ogólnie tak – tu naprawdę nie można się nudzić. Poza tym, jak mam być szczery, ja osobiście największą przyjemność czerpię ze spotykania ludzi i rozmawiania z nimi. Moja pasja to czołgi. Była nią przez moje całe życie. Pracowałem z czołgami odkąd skończyłem 16 lat.
Możliwość kontaktu z innymi podobnymi pasjonatami jest zawsze czymś interesującym. Uważam też, że pracuję w naprawdę świetnej firmie. Więc tu zawsze będą niespodzianki. Oczywiście, czasami będą i pewne problemy, ale te istnieją przecież w każdej pracy.
Benchmark.pl: To na zakończenie jeszcze jedno, bardziej prywatne pytanie – grywasz w World of Tanks bądź World of Warships?
Richard “The Challenger” Cutland: Gram regularnie w World of Tanks. Może już nie tak często, jak kiedyś, ale to dlatego, że moja rodzina powiększyła się o dwójkę dzieci. Z tej perspektywy stałem się obecnie naprawdę zajętym człowiekiem [śmiech]. Jednak wciąż gram w czołgi. W World of Warships też, ale nie tyle co w czołgi.
Benchmark.pl: A więc twoim numerem 1 jest World of Tanks?
Richard “The Challenger” Cutland: Tak, zdecydowanie, w stu procentach.
Benchmark.pl: Rozumiem. Jesteś fanem.
Richard “The Challenger” Cutland: Nie inaczej.
Komentarze
7Co do samego tematu wydarzenia, może producenci sięgną po rozum do głowy i zrobią nowe wersje Call of Duty czy Battlefield 1942?
Może to sentyment, ale wydaje mi się, że gry z tego okresu znacznie bardziej wryły się w pamięć, bo mam świadomość, że takie coś na prawdę miało miejsce. Natomiast w zasadzie nie pamiętam w ogóle serii CoD:MW czy innych Battlefieldów po okresie 2WŚ
Strona 2
"(...)Gołym okiem wygląda na bardzo pokraczną konstrukcję, ale na jak na swoje czasy był to przełom(...)"
NA jak na - niepotrzebne NA
Strona 3
"Setna rocznica czołgów i ich pierwszej bitwy – nad Sommą jest ku temu świetną okazją."
Nie za bardzo rozumiem sens myślnika w tym zdaniu? Czegoś brakuje, czy czegoś nie wiem?
"Historycy zawsze znajdą powód, że ponarzekać."
ŻEBY ponarzekać
Bardzo fajny tekst, dzięki.