Przygotowując się do testów R.U.S.E. miałem świadomość, że gry strategiczne potrafią dać porządnego łupnia nawet najmocniejszym komputerom. Doskonałym przykładem jest Total War, a zwłaszcza Napoleon: Total War. Ogromna ilość jednostek na polu bitwy powodowała tam bardzo duże spadki płynności animacji.
Po ukończeniu dema R.U.S.E nie byłem jednak do końca przekonany czy finalny produkt będzie pogromcą komputerów osobistych. Pełna wersja, którą testowałem, rozwiała wszelkie wątpliwości.
Producent - Eugen Systems - zapowiadał, że ogromne, niespotykane do tej pory w grach strategicznych mapy będą w stanie pomieścić setki, a nawet tysiące jednostek. Zgrupowania jednostek w największym przybliżeniu są pojedynczymi oddziałami, w nieco mniejszym dywizjami. Jeśli oddalimy maksymalnie widok ujrzymy ogrom całych armii.
O ile widząc stół, mapę i jednostki zaprezentowane w formie żetonów nie powinniśmy się obawiać o płynność gry, to już tak, zbliżając się do piechurów na odległość oddechu będących w trakcie zaciekłej bitwy .
Grafika nie wygląda na bardzo szczegółową do momentu, w którym zaczniemy podziwiać z bliskiej odległości jednostki, lasy, zabudowania i inne elementy krajobrazu. Wtedy zobaczymy naprawdę dopracowane tekstury i nieco mniej dopracowaną animację wojsk.
Jak na arkadową strategię przystało nie ma zbyt wiele czasu na podziwianie widoczków. Pewne niedociągnięcia będziemy więc w stanie przełknąć, innych nawet nie zauważymy. Jedno jest pewne: R.U.S.E. jest jedną z najbardziej efektownych i dynamicznych gier strategicznych, jakie ukazały się w ostatnim czasie.